Z notatnika Rotmistrza: Wspomnienia
Komendanta Wyszkolenia Kawaleryjskiego Szwadronu Kawalerii WP z powstania
Szwadronu nigdzie dotąd nie publikowane.
2 października minie 25 lat od chwili gdy zacząłem szkolić świeżo powstały Szwadron Kawalerii WP. Do
objęcia tej funkcji nakłonił mnie śp. płk Henryk Sołtysik, oficer 1 Dywizji
Kawalerii. Od siedmiu lat szkoliłem i dowodziłem Ochotniczym Szwadronem KPW „Krakus”,
który utworzyliśmy z Jackiem Jankowskim w jego SJK Pa Ta Taj w Kaniach pod
Warszawą. Siedem lat pracy z krakusami i
18 lat pracy jako instruktor jazdy konnej dało mi podstawy do szkolenia
kawalerii, która została wyrugowana z naszego wojska z powodów politycznych w
1948 roku.
Pan
płk Sołtysik obserwował krakusów i mnie od listopada 1998 roku, kiedy
zaczęliśmy brać udział w paradach przed Grobem Nieznanego Żołnierza z okazji
Świąt Narodowych 3 Maja, 15 Sierpnia oraz 11 Listopada. Po defiladzie 15
sierpnia 2000 r. Pan Pułkownik podszedł do mnie i przedstawił mi problem
szkolenia powstającego właśnie w Starej Miłosnej SKWP. Po rozmowie z Prezesem
Stowarzyszenia Szwadronu Jazdy RP
p. Romanem Jagielińskim (v-ce Premierem i Ministrem Rolnictwa), które ze
strony jeździecko-kawaleryjskiej zabezpieczało powstawanie nowego pododdziału
naszego wojska w sobotę 2 października 2000 r. zameldowałem się w Starej
Miłosnej aby zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Okazało się, że do szkolenia są
dwa pododdziały: Szwadron Wojskowy i Szwadron Ochotniczy Stowarzyszenia (o nim
przy innej okazji)
Działania
nad odtworzeniem w Wojsku Polskim pododdziału Kawalerii Konnej (były pancerna i
powietrzna) trwały od wielu lat i znalazły ucieleśnienie latem 2000 r. w Starej
Miłosnej w ramach II Brygady Wojsk Terytorialnych im. Gen. Kleeberga w Mińsku
Mazowieckim.
Głównym
problemem był fakt, że po 52 latach nie istnienia tego rodzaju wojska w naszej
armii nie było w niej ani jednego człowieka, który wiedział by „z czym się to
je”. Podstawową różnicą było to, że człowiekowi można wydać rozkaz a nie
wyszkolonym koniom za pośrednictwem niewyszkolonych żołnierzy NIE ! Te kłopoty
nie minęły po 20 latach istnienia Szwadronu, wróćmy jednak do koni i prawie ułanów.
Szwadron, który właśnie się organizował, liczył 48
ludzi. Dowódca, szef i sześciu podoficerów oraz 40 szeregowych. Jeździć konno
potrafił dowódca i podoficerowie, żaden w stopniu bardzo dobrym. Kilku
żołnierzy potrafiło siedzieć w siodle a raczej na siodle. W dyspozycji Szwadronu
było 40 ogierów, po zakładach treningowych ze stad ogierów z całej Polski.
Miały być wywałaszone do końca października.
Podstawowym zadaniem było wyszkolenie koni i ludzi do
listopada (1 miesiąc) tak aby Szwadron mógł wziąć udział w Święcie
Niepodległości. Do szkolenia ułanów miałem do dyspozycji konie tatersalowe
Stowarzyszenia, z których podszkoleni żołnierze byli przesadzani na stopniowo
wywałaszane ogiery Szwadronu.
Równocześnie trwało mundurowanie pododdziału w mundury, które chociaż
trochę przypominały by sorty przedwojennej kawalerii. Do tego celu wykorzystano
mundury właśnie rozwiązywanych Wojsk Nadwiślańskich, szewiotowe w kolorze khaki
bryczesy, pięcioguzikowe kurtki, rogatywki i czarne saperko-oficerki. Ustalono
również barwy SKWP, miał to być proporczyk amarantowo-granatowy (w II RP barwy
CWK w Grudziądzu) i amarantowy otok na czapkach.
Konie „ustawiają w szeregu” Panów
Pułkowników.
Od początku dawało się
odczuć pobłażliwe traktowanie kawalerii przez oficjeli cywilnych i wojskowych,
nauczonych w czasach „komuny”, że kawaleria składała się z niezbyt mądrych
ludzi, którzy z szablami i lancami szarżowali na niemieckie czołgi. W trakcie pierwszego
miesiąca szkolenia konie pokazały, że przedwojenne regulaminy miały głęboki
sens i próby obchodzenia ich są tylko stratą czasu. 10 listopada na Pl. Piłsudskiego
miała mieć miejsce uroczystość włączenia Szwadronu w poczet formacji
reprezentacyjnych WP i wręczenie
Proporca. Pododdziały stały między GNŻ a budynkiem DGW, prostopadle do
Grobu. Szwadron stał trzeci od prawego skrzydła . W czasie jednej z prób, osoba
pełniąca funkcję Ministra szła przed frontem pododdziałów (koni jeszcze nie
było na próbach). Opisywano sytuację: Minister mija pierwszy i drugi pododdział
oddając honory ich sztandarom. Wychodzi przed Szwadron, ułani siedzą na
koniach. I nagle pada pytanie „Jak to, Minister idzie a ułani siedzą ?” Na nic
zdało się tłumaczenie, że kawaleria występuje konno, że przedwojenne regulaminy
nie przewidywały innej sytuacji, że wsiadanie na wysokie konie w zapiętych pod
szyję mundurach nie jest elementem pokazowym. Najważniejszy „oficjel” wydał
decyzję, że ułani będą stać przy koniach i dopiero, gdy Minister przejdzie
przed kolejny pododdział Dowódca szwadronu da komendę „do wsiadania, na koń”.
Do szkolenia doszło jeszcze równe wsiadanie. Wyglądało już całkiem nieźle, gdy
przyszedł czas na próbę generalną z końmi. Z Muzeum WP przywieziono dla
żołnierzy oryginalne karabinki Mauser. Wprawdzie to broń kawaleryjska ale
długa, ułan ma ją na plecach, przewieszoną przez lewe ramię. Pododdziały
stanęły na zbiórce, trzeci z kolei Szwadron, w zwartym dwuszeregu, „burta w
burtę”, ułan, koń, ułan, koń. Ułani dumnie z karabinkami na plecach (Szwadron
nie miał jeszcze lanc i szabel) w końcu, jak prawdziwe wojsko uzbrojeni.
„Minister” minął dwa pierwsze pododdziały, minął Szwadron, Dowódca wyszedł
przed szyk, dał głośną komendę „do wsiadania !”. Zgodnie z nią każdy ułan
wykonał energicznie „w prawo zwrot”, waląc sąsiedniego, lewego konia lufą
Mausera w głowę (przedwojenny regulamin nakazywał rozluzowanie przed
wsiadaniem). Jak się to „całe towarzystwo” rozlazło i rozbiegło po placu!
Przybiegł oficer z grupy dowodzącej, „będą siedzieć na koniach” powiedział.
Sytuacje, które pokazują wyższość przedwojennych regulaminów, opartych na
wiekach doświadczeń w obcowaniu z końmi nad „widzi mi się” ludzi, którzy
widzieli konie kawaleryjskie tylko na obrazach powtarzają się co jakiś czas. A
przecież już w kultowym filmie „Miś” w scenie kręcenia filmu, reżyser mówi z
przyganą „Konie opuszczają głowy, czy konie mnie słyszą ?”.
„Sahara” i „glebogryzarka”.
Szkolenie
pododdziału kawalerii liczącego na treningach 18, 24 lub 30 koni było
niesamowitym doświadczeniem, niespotykanym przy pracy w szkołach jazdy konnej.
Grupa szkolonych jeźdźców nie przekracza na ogół 12 par (koń + jeździec),
najczęściej jest ich 8 lub 9. My nie mieliśmy na to czasu. Kawaleria porusza
się w kolumnie trójkami, musiałem jednocześnie szkolić ludzi i konie. Gdy tylko
żołnierze „chwytali” podstawy jazdy konnej, a przy dwóch treningach dziennie, 6
dni w tygodniu odbywa się to bardzo szybko (kolejne nowe doświadczenie),
ustawiałem kolumnę trójkami. W tym szyku jeździliśmy po torze steeplowym w
Starej Miłosnej, żołnierze w kolumnie a ja na Dumce, jak owczarek wokół nich szkoląc jednocześnie ułanów i ich konie.
Okazało się, że kolumna kawalerii licząca od trzech sekcji (sekcja – 6 koni)
wzwyż działa, jak glebogryzarka. Na szczęście szkolenie na torze steeplowym
trwało jedynie dwa tygodnie głównie w stępie a i tak ślady po naszym szkoleniu
zarastały kilka lat. W późniejszym okresie „udało mi się” wytratować wszystkie
większe place w liczącym ponad 100 ha ośrodku. Roślinność na placu, na którym
szwadron ćwiczy pół roku wraca do stanu „zielonego” po trzech latach od
zakończenia ćwiczeń. Do stanu pierwotnego nie wraca nigdy. Rozwiązaniem było by wybudowanie placu 90 m x
30 m z fachowym podłożem i drenażem ale o tym nikt nie chciał słuchać. W czasie
Powstania Styczniowego, gdy Moskale rozbili partię powstańczą, aby nie tworzyć
miejsc martyrologii wykopywali dół na poległych w drodze a po zasypaniu go
przejeżdżali kilkukrotnie szwadronem po tym miejscu w celu zatarcia śladów.
Obserwując podłoże na którym szkolił się Szwadron zrozumiałem te działania.
Teren
ćwiczebny w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu w okresie przedwojennym
nosił nazwę „Sahara”. Nie chodziło tu tylko o wytratowanie roślinności. Jeżeli
po piaszczystym podłożu ( a takie było po wydeptaniu trawy) chodzi duża ilość
koni (kilkaset) to w piaszczystym podłożu zachodzą następujące zmiany. Ziarnko
piasku uderzone podkutym kopytem rozpada się początkowo na połówki a potem
coraz bardziej aż zamienia się w pył. Pył ten unosi się długo w powietrzu.
Jeżeli ćwiczą więcej niż dwie sekcje w kolumnie trójkami to po półgodzinie
ćwiczeń kawalerzyści trzeciej sekcji wyglądają, jak po pracy na przodku w
kopalni. Po godzinie jazdy na jednym placu, cały pododdział tak wygląda bo pył
spod kopyt nie ma okazji opaść. Stąd nazwa „Sahara”. Strach myśleć, jak
wyglądają drogi oddechowe i płuca koni, które są niżej niż twarze kawalerzystów.
Jeżeli na takim placu ćwiczyły trzy lub cztery sekcje, musiałem je ustawiać na
odległościach ok. 20 m. aby kurz zdążył opaść, mając na uwadze stan płuc koni i
jeźdźców.
Postępy w nauce.
Już o
tym wspominałem, postępy w nauce jeźdźców i koni ćwiczących te same elementy
sześć dni w tygodniu, przez kilka miesięcy (ludzie) i kilka lat (konie) są
niebywałe. Szczególnie nauczanie jeźdźców było dla mnie, instruktora
jeździectwa niesamowitym doświadczeniem. W jeździectwie czy to ochotniczym
(kawaleryjskim) czy cywilnym, uczniowie jeżdżą na ogół raz w tygodniu. Okresy
częstych jazd mają miejsce tylko na obozach wakacyjnych, około dziesięciu jazd
w dwa tygodnie. W przypadku szkolenia kawalerii WP, jeszcze w czasie obowiązywania
zasadniczej służby wojskowej, czyli armii z poboru (obecnie mamy armię
całkowicie zawodową) mieliśmy nieprzerwanie przez czas trwania służby „obóz
jeździecki”. Skutkiem tego nawet żołnierze, którzy nie mieli inklinacji do tego
szczególnego sportu, przed odejściem do cywila osiągali całkiem niezły poziom
jazdy konnej. Ułan M., ani z sylwetki ani zdolności nie przypominał jeźdźca
kawalerii reprezentacyjnej. Jednak, kiedy w dziesiątym miesiącu służby w czasie
treningu na hali „wydarłem się” „ułan M. wyprostuj się !”, był w stanie
przejechać obwód dużej hali galopem, jak wzorowy kawalerzysta. Innym doświadczeniem
był ułan, który przed wojskiem jeździł kilka lat na Torze Wyścigowym we
Wrocławiu. Jeździł bardzo pewnie i dobrze ale długotrwała jazda w dosiadzie
wyścigowym sprawiła, że gdy przyjął prawidłową sylwetkę kawaleryjską, po pół
minucie pot ciekł mu strużkami po twarzy. Przypomniała mi się wtedy wypowiedź
p. Pułkownika Sołtysika o jednym z jeźdźców Szwadronu Ochotniczego, gdy
namawiał mnie do przejęcia jego funkcji w Starej Miłosnej. „Panie Robercie, a
tamten na wyścigach jeździł. Panie, dżokej w kawalerii, toż to pornografia”. W
pełni zrozumiałem, że jazda wyścigowa i kawaleryjska nie idą w parze.
Szkolenie kawalerii przy stałym „zestawie” koni i
ułanach zmieniających się co kilka miesięcy dało mi okazję do obserwowania, jak
konie szkolą żołnierzy reagując na moje komendy szybciej niż rekruci.
Weterani.
Niesamowitym doświadczeniem przy szkoleniu Szwadronu
był kontakt z dwoma weteranami kawalerii, z Panem Generałem Michałem Gutowskim
i Panem Pułkownikiem Henrykiem Sołtysikiem.
Pan Generał przed wojną służył w 17 Pułku Ułanów
Wielkopolskich, jako reprezentant Polski brał udział w Olimpiadzie w Berlinie.
We Wrześniu 1939 dowodził 1 szwadronem swego pułku. Nie był w niewoli. Wojnę
przesłużył jako kawalerzysta pancerny w 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka. Po
wojnie osiadł w Kanadzie, gdzie był trenerem jeździectwa, między innymi
wyszkolił reprezentację Kanady do zdobycia złotego medalu na Olimpiadzie w
Meksyku w konkurencji WKKW. Do Polski wrócił w 2000 r., gdy powstał Szwadron.
Pan Pułkownik zaczął służbę w 1 Warszawskiej Brygadzie
Kawalerii w 1944 r. namówiony przez por. Mieczysława Woronowicza (historia
zatoczyła koło, Woronowicz – Sołtysik - Woronowicz), tworzył i szkolił ostatni
szwadron w PRL w ramach KBW. Po jego likwidacji zajął się pacą trenera sportu
konnego w Legii Warszawa.
Obaj ci Panowie wywarli wielki wpływ na Szwadron a
także na moją kawaleryjską historię. Z wielkim taktem udzielali mi porad, jak
szkolić kawalerię, która odrodziła się w naszym wojsku po 52 latach nie
istnienia. Obaj weterani całe swoje życie spędzili przy koniach szkoląc
kawalerię a gdy jej zabrakło zajmując się sportem jeździeckim. Ich wieloletnie
doświadczenie i akceptacja mojej pracy były zawsze dla mnie wielką pomocą.
Te
spostrzeżenia z czasu powstawania SKWP to zaledwie czubek góry lodowej, jaką
jest historia tego pododdziału i historia odbudowywania kawalerii w Wojsku
Polskim. Historia ta trwa cały czas i jest dowodem na to, że łatwo jest coś
zniszczyć ale odtworzenie tego po pół wieku nie istnienia to istna epopeja,
która czeka na swoją księgę. rtm. Robert Woronowicz
.tif) |
10.11.2000 r. SKWP, Wręczenie proporca (pierwszy występ Szwadronu na pl. Marszałka Józefa Piłsudskiego) |
.tif) |
Por. Robert Woronowicz w barwach SKWP jako oficer zafrontowy. W tle ułan Kuśmierek i Ochotnicze 11 P. Uł. |
.tif) |
Dowódca Szwadronu Por. Tomasz Jękalski na skrzydle Szwadronu |
.tif) |
Weterani wręczają ostrogi ułanom Szwadronu. |
.tif) |
Ułani przypinają otrzymane ostrogi. |
.tif) |
Dowódca Szwadronu prezętuje otrzymany proporzec. |
.tif) |
Poczet proporcowy czeka na wręczenie proporca. |
.tif) |
Po wręczeniu proporca. |