poniedziałek, 29 grudnia 2014



Zima to czas gdy możemy przygotować się do ćwiczeń kawaleryjskich wiosną i latem, przygotowując np. pozorniki do władania bronią białą.

Rzecz pozornie prosta - pozorniki


Władanie bronią białą to specjalność polskiej kawalerii XXI wieku. Zaprezentowanie tej zapomnianej sztuki oraz rywalizacja w niej na organizowanych coraz częściej zawodach kawaleryjskich wymagają specyficznego sprzętu. Wzorce przekazywane w regulaminach kawaleryjskich XX-lecia międzywojennego nie zawsze odpowiadają specyfice dzisiejszych zawodów lub są niedokładnie odczytywane. Siedemnastoletnie doświadczenie w budowaniu torów broni białej oraz uczestniczenie jako zawodnik w konkursach kawaleryjskich (na torach dobrych i złych) skłania mnie do podzielenia się z kolegami wyniesioną stamtąd wiedzą.
Władanie lancą
Ta typowa broń polskiej kawalerii wymaga szczególnie starannego wykonania pozorników - zarówno celów, jak i podstaw pod nie. Tor powinien umożliwić zawodnikowi płynne pokonanie go bez możliwości ugrzęźnięcia lancy w celu lub płoszenia konia przewracającymi się stojakami.
Stojaki
Najlepszymi stojakami pod cele imitujące stojącego pieszego oraz konnego przeciwnika są różnej wysokości postumenty (rys. 1). Powinny one posiadać ciężką, szeroką podstawę zapewniającą dużą stabilność w przypadku trafienia w stojak a nie cel, niwelującą także nierówności terenu na torze. Umieszczanie celów do kłucia na stojakach typu "szubienica", z wyjątkiem pierścieni, jest niewłaściwe, ponieważ powoduje nienaturalne zachowanie się celu. Trafiony w galopie lancą przeciwnik konny czy pieszy na pewno nie pozostawał w miejscu trafienia, jak dzieje się to z workiem zawieszonym na krytykowanym stojaku. Tego typu przeszkoda powoduje nienaturalne zachowanie się lancy w ręku zawodnika po trafieniu lub przewrócenie stojaka razem z celem. Wysokości postumentów dla poszczególnych celów są następujące: stojący pieszy przeciwnik - postument wysokości 100 cm, konny przeciwnik - postument wysokości 160 cm i 180 cm. Na tego typu stojakach możemy umieszczać cele zarówno do kłucia, jak i wszelkiego rodzaju uderzeń. Do zbierania pierścieni stojak powinien mieć podstawę taką jak postument. Pozostała część widnieje na rysunku nr 2. Drut, na którym wisi pierścień, powinien być dość długi, aby wyeliminować trafienie lancą w stojak w przypadku minięcia się z górną krawędzią celu.
Cele do pchnięć
Cel do pchnięć powinien przede wszystkim uniemożliwić ugrzęźnięcie w nim grotu lancy. Argument, że w czasie wojny tak mogło się zdarzyć jest bezsensowny, gdyż na wojnie w takiej sytuacji kawalerzysta dobywał szabli, tutaj zawodnik ma zaprezentować sprawność we władaniu lancą, a nie inną bronią.
Pozornik stojący
Znakomicie sprawdza się specjalnie spreparowany tekturowy karton. Podaję przepis: Prostopadłościan z grubej tektury o wymiarach ok. 25cm x 25cm x 35 cm postawiony pionowo, na dnie umieszczone obciążenie np. ściśle prasowana wełna mineralna gr. 10cm, pozostała przestrzeń wypełniona ciesno ubitą słomą, po zamknięciu karton oklejamy szeroką taśmą samoklejącą. Karton owijamy pociętym kocem wojskowym szerokości takiej, jak wysokość prostopadłościanu, tak aby uzyskać trzy warstwy koca wokół celu. Całość obwiązujemy mocno, jak paczkę sznurkiem sizalowym a następnie pakujemy do worka płóciennego lub jutowego i ciasno go obciągamy wokół pozornika. Jest to konieczne, aby lanca nie wbiła się w luźne fałdy worka. Tak przygotowany cel, ustawiony na postumencie, po trafieniu odbija się od grotu i spada na ziemię, jego niewielkie wymiary pozwalają zrezygnować z dodatkowych pól na pozorniku oznaczających dokładne trafienie, nieduży ciężar pozwala na łatwe podnoszenie pozornika.
Pozornik leżący
Powinien być ciężki, aby impet ataku nie przesuwał go, grot nie powinien wbijać się zbyt głęboko, żeby uniknąć ugrzęźnięcia. Warunki takie spełnia wełna mineralna prasowana w płyty grubości 10 - 15 cm. Należy ją opakować ciasno workiem jutowym lub płóciennym (dobre są worki pocztowe). Nie polecam, szczególnie na zawody, worków sizalowych, ponieważ ich materiał jest zbyt rzadko tkany i bardzo łatwo o zahaczenie lancy.
Pozorniki do uderzeń
Polecam ten sam pozornik, co do kłucia z jednym dodatkiem - przed zapakowaniem do worka, należy umocować go na sztywnej podstawie ze sklejki lub dykty o wymiarach ok. 30 x 30 cm. Taki pozornik wymaga solidnego, nie spóźnionego uderzenia i eliminuje lekkie "puknięcia", które nie mają nic wspólnego z bojowym użyciem lancy.
Pozornik sprawdzający precyzję pchnięcia
Chodzi oczywiście o różnego rodzaju pierścienie, sprawdzonym i już chyba standardowym jest kółko do gry w "ringo". Łatwo je kupić w sklepach sportowych i ma zawsze taki sam wymiar i wagę.

Władanie szablą
Jesteśmy chyba jedyną kawalerią w Europie, która ćwiczy się w sztuce precyzyjnego władania tą bronią. Podstawowym ćwiczeniem jest
cięcie łóz.
Stojaki
Rysunek nr 3 pokazuje stojak wyższy niż przewiduje to Regulamin Kawalerii z 1938 r. Uważam, że przy dzisiejszych trudnościach z uzyskaniem dużej ilości jednakowych łóz, każda oszczędność na ich długości jest istotna. Ważnym elementem konstrukcji stojaka jest podcięcie jego trzonu umożliwiające "samoklinowanie" łozy, co jest konieczne przy cięciu z dołu ("abisyńskim"). Omawiany typ stojaka nie nadaje się jedynie do ćwiczenia cięć "od ucha". Tego rodzaju cięcie wymaga bardzo wysokiego stojaka. Podstawa celu powinna znajdować się na wysokości 190 cm. Można wykonać osobny postument tej wysokości lub umieścić podstawę na "semaforze" do zbierania pierścieni (rys. 2).
Cele
Cele, czyli głównie łozy, stawiają przed organizatorami zawodów bardzo trudne zadania. Łozy powinny być w miarę jednakowe, przynajmniej przy danym stojaku, aby zawodnicy mieli wyrównane szanse. Najlepsze są według mnie łozy z prętów leszczynowych o grubości przy podstawie 2 - 2,5 cm i długości 180 - 200 cm. Łoza taka wymaga precyzyjnego cięcia i na ogół eliminuje utrącenie łozy przez uderzenie płazem szabli.
Do cięć "od ucha" powinno stosować się glinianą gomółę wysokości 30 cm i podstawie 20 cm średnicy, ze świeżo wyrobionej gliny bez kamyków. Tylko kilka razy zdarzyło mi się spotkać z takim celem na zawodach. Na ogół był kłopot ze zdobyciem i przygotowaniem prawidłowej gliny. Obecnie najczęściej stosowanym celem jest główka kapusty. Jej wadą są różne rozmiary główek oraz zbyt mała wysokość, sok z kapusty działa też bardzo źle na głownie szabel. Kapusta zapewnia natomiast efektowny rezultat prawidłowego cięcia. Osobiście stosuję na torach broni białej gomółę wykonaną ze szpuli sznurka do snopowiązałki owiniętej ciasno workiem sizalowym i dodatkowo o oklejonej zbrojoną srebrną taśmą samoklejącą. Taka gomóła służy jadynie jako cel do trafienia i zrzucenia ze stojaka, nie można na niej zaprezentować przecięcia celu.
Pchnięcia
Stojaki do pozorników stojących przy władaniu lancą sprawdzają się znakomicie przy pchnięciach szablą. Natomiast jako celów należy użyć pozorników stosowanych przy uderzeniach drzewcem. Taki cel z szeroką podstawą aby spadł z postumentu, musi być solidnie trafiony i nie wystarczy tutaj delikatne ukłucie, które w warunkach bojowych nie przebiłoby płaszcza i kurtki przeciwnika.
Pozornik leżący powinien być grubszy niż przy władaniu lancą. Worek, oprócz wełny mineralnej, dzałającej jako obciążenie, powinien być grubo wypchany słomą. Szabla wbija się dużo głębiej niż lanca i należy uniknąć przebicia przez pozornik i wbicia w ziemię, w której mogą być kamienie. Na zawodach organizowanych w tym roku jeden z zawodników poważnie uszkodził historyczną szablę właśnie w taki sposób.
Pozorniki do zdejmowania pierścieni szablą niczym nie różnią się od używanych przy lancy.

Władanie bronią białą w warunkach wyłącznie pokojowych spowoduje na pewno wprowadzenie nowych konkurencji. Może to być na przykład precyzyjne cięcie łozy w oznaczonym miejscu lub cięcie łozy z zawieszoną na niej czapką, która zawisa na pozostałej po ścięciu części. Jeżeli macie jakieś pomysły, napiszcie o nich.
Pamiętajmy jednak wszyscy, że podstawą tego pięknego sportu jest znakomite przygotowanie konia przede wszystkim w ujeżdżeniu. Tylko bardzo zgrana para, koń i kawalerzysta, są w stanie zaprezentować Sztukę Władania Bronią Białą. Wszelkie niedociągnięcia ze strony człowieka zamieniają ją w sztuczkę, w której poszkodowanym staje się koń, zwłaszcza przy szabli.


                                                                                   rtm. Robert Woronowicz



rys. 1




rys. 2


                 



                                                                             rys. 3


wtorek, 23 grudnia 2014



Szarża pod Uniejowem

(wspomnienia gen. M. Gutowskiego zapisane przez Roberta Woronowicza)

W czasie licznych spotkań z Generałem szczególną uwagę przykładałem zawsze do jego wspomnień z okresu Wojny. Rzadko ma się okazję słuchać człowieka o tak bogatych doświadczeniach bojowych. Zwłaszcza zdarzenia z Kampanii Wrześniowej pokazują, jak niewiele wspomnień uczestników tych walk zostało spisanych. W relacjach Generała zwracała uwagę fotograficzna wręcz pamięć zdarzeń sprzed ponad 60 lat.
Opowieść o szarży na most na Warcie pod Uniejowem zapamiętałem dokładnie, ponieważ nie została odnotowana w żadnych znanych mi pamiętnikach. Generał opowiadał:
  W początkach Kampanii Wrześniowej Wielkopolska Brygada Kawalerii, do której należał 17 Pułk Ułanów Wielkopolskich (dowodziłem w nim 1 szwadronem) rozpoczęła odwrót na wschód. Mój szwadron miał jako ostatni opuścić rejon Zbąszyna, w którym przebywała Brygada. Otrzymałem rozkaz dołączenia do niej w okolicach Koła. Rozpoczęty wieczorem marsz trwał nieprzerwanie około 28 godzin. Wszystkie odcinki stępa ułani pokonywali idąc koło swoich koni, w stępie odbywało się również karmienie z ręki. Zarekwirowany motocykl uprzedzał nasze wejście do wiosek. Ludność przygotowywała wodę do pojenia koni, plutony, wchodząc do wsi, zatrzymywały się tylko na moment pojenia, po czym ruszały dalej. Podczas tego trudnego przemarszu straciliśmy tylko jednego konia, który doznał ochwatu i musieliśmy zostawić go u mijanego gospodarza.
Wyznaczony rejon spotkania osiągnęliśmy około 2 – 3 nad ranem. Znaleźliśmy się na czele kolumny marszowej Brygady za jej strażą przednią, której funkcję tej nocy pełnił 15 Pułk Ułanów Poznańskich. Po pewnym czasie marszu w kierunku Uniejowa dotarł do mnie rozkaz od dowódcy brygady gen. R. Abrachama, który znajdował się przy straży przedniej. Z kierunku tego dochodziły odgłosy walki ogniowej.
- Rotmistrz Gutowski ze szwadronem galopem do dowódcy brygady!
Po 28 godzinach marszu wydałem rozkaz – Szwadron za mną galopem marsz!
- Po krótkim czasie wzdłuż kolumny szwadronu dochodzi do mnie meldunek –  
  Przewrócił się koń przy taczance!
Wydałem rozkaz przejścia do stępa. Jeżeli szwadron miał być użyty w boju należało oszczędzać konie. Sam pojechałem galopem do dawódcy.
- A, Gutowski, jest pan wreszcie, gdzie pański szwadron? –  przywitał mnie po           
  zameldowaniu się generał Abraham.
Wyjaśniłem sytuację i poprosiłem o przedstawienie położenia bojowego.
 Z mglistej, kończącej się nocy, przed nami dochodził gęsty ogień karabinów maszynowych i wybuchy pocisków granatników.
- Co tu wyjaśniać – irytował się genarał – trzeba szarżować, 
  chyba widzi pan cel!
W końcu zapoznano mnie z mało widoczną o tej porze sytuacją. 15 Pułk Ułanów, w środku nocy, doszedł do mostu na Warcie pod Uniejowem. Z przeciwnego brzegu przywitał go silny ogień z broni maszynowej i ostrzał moździeży. Pułk spieszył się, a następnie zaległ po obu stronach przyczółka mostowego.
- Niech pan szarżuje, panie rotmistrzu! – ponowił rozkaz generał Abraham.
Szwadron był już na miejscu. Aby podnieść ducha w zmęczonych żołnierzach, krzyknąłem do nich:
- Chłopcy, 15 Pułk nie może sobie poradzić z Niemcami! Trzeba mu pokazać, jak to się robi!
Między naszymi oddziałami zawsze istniała rywalizacja, więc mój apel, może niezbyt elegancki w tych okolicznościach, znakomicie wpłynął na samopoczucie moich ułanów.
Spojrzałem w półmrok i mgłę kończącej się nocy. Majaczyły tam kontury drewnianego mostu na Warcie. Most miał kształt szewronu (<) opartego kątem na wysepce na środku rzeki. Przez myśl przemknęli mi szwoleżerowie Kozietulskiego, szarżujący w porannej mgle w kolumnie czwórkami wąwóz Somossiery. Różnica taka, że my mamy kolumnę trójkami i droga nie wiedzie pod górę.. Za to z przeciwległego brzegu walą niemieckie mg., po obu stronach przeprawy rozrywają się pociski moździeży. Podaję komendę:
- Szwadron, kolumna plutonów! Plutony, kolumna sekcji! Galopem marsz!
Dojeżdżam do przyczółka, krzyczę w tył komendę do szarży:
- Marsz, marsz!
Konie poszły cwałem, ułani ryknęli – Hurra ! – po deskach mostu zadudniły kopyta prawie setki koni. Przez głowę przelatuje myśl – ilu nas przejdzie przez ten most? Ale już drugi brzeg, pierwsza sekcja harcownikami na wprost, druga na lewo, trzecia na prawo. Adrenalina działa, każdy chce tylko dopaść wroga, którego już niestety nie ma. Umilkł ogień niemiecki. Z niepokojem spoglądam na most, ilu moich tam leży? Żaden ułan, żaden koń!
Z pozostawionych śladów wywnioskowaliśmy, że drugiego brzegu bronił silny patrol motocyklowy z karabinami maszynowymi i granatnikami, nie liczący jednak wielu żołnierzy. W ciemnościach nocy ich silny ogień i niemożność stwierdzenia liczebności wroga spowodował zalegnięcie naszej straży przedniej. Gdy Niemcy usłyszeli okrzyk „hurra!” i tętent setki kopyt, natychmiast odjechali w kierunku swoich sił głównych. Nie czekali na bezpośrednią konfrontację z naszą kawalerią, która cały czas napawała ich strachem.
Droga dla Wielkopolskiej Brygady Kawalerii była otwarta, wchodziliśmy do bitwy, która do historii przeszła jako Bitwa nad Bzurą.

                                                                              Robert Woronowicz


środa, 26 listopada 2014

                   Tradycja kawaleryjska a jeździectwo – ich rola w przywracaniu świadomości                      patriotyczno-obronnej społeczeństwa.

Rekreacja konna i jeździectwo zyskują sobie coraz liczniejszych zwolenników. Szczególnie intensywnie rozwijają się w bogatych krajach Europy Zachodniej. Również w Polsce stale wzrasta liczba entuzjastów tego rodzaju sportu i rekreacji . Na obrzeżach miast i w rejonach wakacyjnego wypoczynku powstają liczne ośrodki jeździeckie, a wśród osób dobrze sytuowanych do dobrego tonu należy posiadanie własnego konia. Jednak bardzo rzadko dostrzegamy jeźdźców w mundurach, a jeżeli już tacy się pojawią , wywołują wśród widzów wielkie poruszenie. Niewiele osób orientuje się, że masowe jeździectwo cywilne jest zjawiskiem bardzo młodym,  liczącym sobie zaledwie 65 lat. 
         Do II Wojny Światowej istniało głównie jeździectwo wojskowe. Można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że aż do połowy XX w. 99% jeźdźców stanowili żołnierze. Sposób i zakres wykorzystania koni w ciągłych wojnach prowadzonych przez człowieka od zarania dziejów ulegał zmianom, podporządkowanym głównie rozwojowi broni i uzbrojenia. Jedna tylko rzecz nie uległa zmianie do dzisiejszych czasów-  żołnierzem konnym, czyli kawalerzystą, mógł zostać jedynie bardzo dobry jeździec,     a jego wyszkolenie  to  skomplikowany i wieloletni proces.
            Rycerstwo, które wykształciło się za panowania Karolingów w Europie Zachodniej, było pierwszym przykładem świetnie wyszkolonych żołnierzy konnych, mających olbrzymi wpływ na historię świata. W VIII w. nastąpiło upowszechnienie się  strzemienia, a co za tym idzie, stabilizacja jeźdźca na koniu. Na brzegach Kanału La Manche wyhodowano konie, mogące udźwignąć ciężko uzbrojonego rycerza. Wszystko to spowodowało rewolucję w dotychczasowym prowadzeniu wojen. Koń nie był już wykorzystywany tylko do szybkiego przemieszczania się, lecz mógł być użyty również do walki.„Szybkość dawała się łatwo przekształcić w siłę uderzeniową. Włóczni nie trzeba już było rzucać, lecz można ją było nachylać jak kopię   i wbijać w żywy cel. Tak uzbrojeni jeźdźcy mieli równie absolutną przewagę nad ludźmi walczącymi pieszo, jak w tysiąc lat później żołnierze wyposażeni w odtylcową broń palną nad wrogami posiadającymi tylko włócznie. Tak więc w VIII i IX wieku jedynym prawdziwym wojownikiem, jedynym miles, który się liczył, był konny wojownik- rycerz. W 866 roku wnuk Karola Wielkiego, Karol Łysy, wzywając swoich wasali na dwór feudalny nakazał im, aby stawili się konno. Odtąd czynili tak zawsze”.Stąd głównym obowiązkiem mężczyzny ze stanu rycerskiego było szkolenie się i doskonalenie od dziecka w sztuce rycerskiej, która przynajmniej w połowie opierała się na opanowanej do perfekcji jeździe konnej na wyszkolonym przez siebie koniu.
Zmiany w gospodarce Europy zachodzące w XIV i XV wieku, a co za tym idzie zmiany w sposobie prowadzenia wojny, spowodowały, iż na zachodzie naszego kontynentu rycerstwo i wojska konne utraciły swe główne znaczenie na rzecz piechoty i wojsk najemnych.
Na terenach I Rzeczypospolitej historia wojsk konnych, czyli kawalerii, potoczyła się jednak inaczej. Położenie geopolityczne Polski i Litwy w okresie powstawania i rozwoju Rzeczypospolitej Obojga Narodów spowodowało zupełnie odmienny rozwój i organizację wojska, szczególnie kawalerii, niż w Europie Zachodniej. Mimo rezygnacji, jak u zachodnich sąsiadów, z prowadzenia wojen w oparciu             o rycerstwo, kawaleria, ulegając przemianom, pozostała aż do końca XVII wieku podstawowym rodzajem wojska. Na znaczeniu i sile militarnej jazdy zaważył charakter prowadzonych przez Polskę wojen.„Rzeczpospolita, ze względu na rozległość swojego terytorium, prowadziła wojny niemal wyłącznie kawalerią. ...kiedy nasza myśl wojskowa natrafiła na problem, który zaistniał na Zachodzie: jak dostosować działania kawalerii do zmienionego przez upowszechnienie broni palnej pola walki, rozwiązała go w sposób zupełnie odmienny i jak się okazało, doskonały. Na wytworzenie się specyficznej polskiej taktyki bojowej wpłynął przede wszystkim fakt częstego stykania się ze wspaniałą kawalerią Wschodu- Tatarami, których zwalczać można było tylko kawalerią. Uznano  więc kawalerię za broń główną, której nic nie zdoła zepchnąć do rzędu broni pomocniczej. Wielkie zwycięstwa polskiej jazdy były jednak możliwe tylko we współdziałaniu z innymi rodzajami wojska z piechotą i artylerią. To one przygotowywały sytuacje bitewną do spektakularnego zakończenia przez atak kawalerii. Przykładami takiego działania są bitwy pod Kirholmem, Kłuszynem i Wiedniem. 
       ... Podstawy teoretyczne pod polską doktrynę wojenną położyli dwaj wielcy wodzowie: zwycięzca spod Obertyna- hetman Jan Tarnowski, i zwycięzca spod Byczyny- kanclerz Jan Zamoyski. Działania zaś kawalerii (we współdziałaniu z innymi rodzajami wojska) do doskonałości doprowadzili: Stanisław Żółkiewski, Jan Karol Chodkiewicz, Stanisław Koniecpolski, Stefan Czarniecki, i Jan Sobieski”.2
  Skuteczność działania jazdy polskiej wynikała ze szczególnych warunków kulturowych. 
„ Każdy niemal szlachcic polski w końcu XVI i na początku XVII wieku wynosił z rodzinnego domu wysokie umiejętności jeździeckie, sztukę robienia szablą i celnego strzelania (a także obsługiwania) z każdej broni palnej od pistoletu i hakownicy do muszkietu włącznie. Obowiązujący powszechnie szlachtę               w ówczesnej Rzeczypospolitej zwyczajowy model edukacyjny zmuszał każdą rodzinę do wyposażenia męskich potomków wszechstronnie w żołnierskie umiejętności. Stopniem ich opanowania przewyższał zapewne młodzian szlachecki cudzoziemskiego oficera. Nie tylko zresztą czysto wojskowe umiejętności musiał syn szlachecki sobie przyswoić. Obowiązywało ogólne wykształcenie renesansowe, zatem znajomość literatury, języków, dziejów własnych i obcych państw itp. Ogólne wykształcenie umysłowe wywierało znaczny (acz pośredni), pozytywny wpływ na siłę państwa, a zatem na stan jego wojskowości. Dzięki dość długo utrzymującemu się swoiście paramilitarnemu modelowi edukacji cały stan szlachecki miał nabyte           w wysokim stopniu indywidualne umiejętności wojskowe. Nic też dziwnego, że w 1654 r. pod Beresteczkiem nawet pospolite ruszenie szlacheckie dobrze w boju stawało. O ćwiczeniach wojskowych    w szlacheckich domach na przełomie XVI i XVII wieku pisał Szymon Starowolski: <<... na każde święto młodzi gonitwy z kopijami do pierścienia odprawowali, z ruśnic do celu strzelali, pasowali się, przez płot wysoki i rów o zakład skakali i stąd też bywali z nich husarze dobrzy>>. Preceptorami szlacheckich synów w wojskowo- jeździeckich sztukach byli najczęściej „emerytowani” żołnierze, znajdujący w zamian za naukę chleb łaskawy na stare lata”.3                                                                                                                                                                        Jazda narodowego autoramentu była wojskiem w okresie swej świetności znakomicie wyszkolonym indywidualnie i niesłychanie sprawnym,  „...przyczynił się do tego, panujący w Rzeczypospolitej model obyczajowości, który narzucał całej szlachcie konieczność opanowania i stałego doskonalenia wielu sprawności fizycznych, będących zarazem umiejętnościami militarnymi. W Polsce długo jeszcze i pieczołowicie kultywowano obyczaje rycerskie, które w innych krajach Europy zarzucono z chwilą zniknięcia rycerzy z pól bitewnych”.4 Szkolenie kawaleryjskie syna szlacheckiego łączyło się również ze szkoleniem młodych mężczyzn w folwarku szlacheckim, bowiem idący służyć w chorągwi narodowego autoramentu szlachcic musiał ze sobą przyprowadzić jednego lub dwóch pocztowych tzn. podobnie jak on uzbrojonych i wyszkolonych kawalerzystów, którzy razem z nim stanowili najmniejszy element taktyczny chorągwi czyli tak zwany poczet.
Przywiązanie do  wychowania w duchu sprawności kawaleryjskiej sprawiło , że gdy w okresie wojen napoleońskich zaistniała konieczność wystawienia armii przez Księstwo Warszawskie, potrafili Polacy zorganizować olbrzymią jak na możliwości tak niewielkiego państewka armię, która w swych szeregach posiadała wiele znakomicie wyszkolonej kawalerii. Skuteczność polskiej kawalerii w wojnach napoleońskich spowodowała, że polska formacja lekkiej kawalerii- ułani przejęta została wraz z wzorem umundurowania przez praktycznie wszystkie państwa europejskie, a polska broń kawaleryjska- lanca przyjęła się                w kawalerii światowej na najbliższe 100 lat.
Chlubna rolę jaką odegrała jazda polska w epopei napoleońskiej, wspomnienia jej wielkich czynów, były przez długie lata niewoli potężnym bodźcem podtrzymującym dumę narodową i dążenie do odzyskania niepodległości. Przewagi polskiej kawalerii stały się natchnieniem dla polskich pisarzy podtrzymujących       w społeczeństwie ducha narodowego. Wszak bohaterowie „Trylogii” Sienkiewicza, „Popiołów” Żeromskiego, czy „Huraganu” Gąsiorowskiego to kawalerzyści, a na tej właśnie literaturze wychowało się pokolenie, które podjęło walkę o wyzwolenie Polski po I wojnie światowej.
W dwudziestoleciu międzywojennym konnica pozostawała przez ponad 10 lat jedynym rodzajem wojsk szybkich, a jej istotną pozycję w Wojsku Polskim ugruntowała wojna z Rosją Sowiecką. Zwycięstwa nad osławioną Konarmią Budionnego i Korpusem Konnym Gaja potwierdziły skuteczność i zasadność użycia kawalerii do obrony wschodnich granic Polski.
Gwałtowna motoryzacja wojsk w armiach państw Europy Zachodniej, która miała miejsce w końcu lat trzydziestych, nie mogła być z powodów ekonomicznych równie szybka w Polsce. Przekształcenie kawalerii konnej w kawalerię zmotoryzowaną musiało być w Polsce procesem długofalowym łączącym się                 z przebudową infrastruktury gospodarczej całego kraju. Stąd potrzeba posiadania wyszkolonych kawalerzystów była istotnym problemem Armii Polskiej okresu międzywojennego.
Problem utrzymania w sprawności bojowej rezerwistów oraz wstępnego przygotowania do służby         w jeździe poborowych i przedpoborowych rozwiązano w końcu lat dwudziestych po przewrocie majowym, kiedy powstał sprzyjający klimat dla pro obronnego wychowania społeczeństwa. Prekursorem takiego działania na rzecz kawalerii był rtm. rez. 12 p. uł. Stanisław Młodzianowski, ziemianin łęczycki. Zorganizował on w 1927 r. z młodzieży szkolnej i rezerwistów oddział kawalerii ochotniczej nawiązujący do tradycji krakusów [lekkiej kawalerii Księstwa Warszawskiego], który przygotowywał przyszłych ułanów do służby oraz utrzymywał w formie rezerwistów. Przykład ten został podchwycony przez środowiska kawaleryjskie w całej Polsce. Szybki rozwój kawalerii ochotniczej spowodował ujęcie jej w ramy organizacyjne przez władze wojskowe. Została ona zatwierdzona jako Konne Przysposobienie Wojskowe „Krakus”, a na wypadek wojny wyznaczono jej odpowiedzialną funkcję kawalerii dywizyjnej, tzn. szwadronów jazdy przydzielanych jako zwiad konny do dużych jednostek piechoty. 
W kampanii wrześniowej około 20 dywizji piechoty posiadało kawalerię zorganizowaną na bazie formacji krakusów.
Kawaleria polska we wrześniu 1939 r. stanowiła niecałe 10 % polskiej armii. Ta niewielka część Wojska Polskiego odegrała jednak niewspółmierną do swej liczebności rolę w walkach obronnych. Najskuteczniejszą bitwą z bronią pancerną najeźdźcy była bitwa pod Mokrą stoczona 1 września przez Wołyńską Brygadę Kawalerii. Pułki kawalerii najdłużej zachowały zwartość organizacyjna i sprawność bojową, walcząc do końca kampanii wrześniowej. Kawaleria potrafiła wytworzyć esprit de corps, który pomimo niedostatecznego przygotowania materiałowego do nowoczesnej wojny, pozwolił na lepsze zaprezentowanie się w boju niż inne rodzaje wojsk. Było to możliwe dzięki odwoływaniu się w pracy wychowawczej w pułkach kawalerii do tradycji bojowej tych oddziałów, sięgającej często epoki napoleońskiej lub dawniej. Znamienne jest także to, że większość sławnych dowódców Wojska Polskiego w II wojnie światowej wywodziła się z kawalerii, a zwycięskie bitwy pod Monte Cassino i pod Falaise stoczyły oddziały wywodzące się z kawalerii wrześniowej. Monte Cassino zostało zdobyte przez 12 Pułk Ułanów Podolskich, zaś w zamknięciu okrążenia wokół wojsk niemieckich pod Falaise brały udział 10 Pułk Strzelców Konnych oraz 24 Pułk Ułanów. Mało kto wie, że ostatnią zwycięską szarżą polskiej jazdy w szyku konnym, było przełamanie niemieckiej obrony na Wale Pomorskim pod Borujskiem 1 marca 1945 r. przez ułanów 1Samodzielnej Warszawskiej Brygady Kawalerii.
Po II wojnie światowej w armii Polski Ludowej nie było dla kawalerii miejsca, głównie dlatego, że była ona symbolem tradycji wojska polskiego i niepodległości. Kawalerię rozwiązano ostatecznie w 1948 r.         i skazano na zapomnienie. W pierwszych dwudziestu latach PRL- u nie było bezpiecznie przyznawać się do służby w przedwojennych pułkach jazdy.
Ostoją tradycji kawaleryjskiej w Polsce Ludowej stały się studenckie kluby jeździeckie oraz kawaleryjskie drużyny harcerskie. Studenckie środowisko jeździeckie nie nosiło wprawdzie mundurów, przejęło jednak od swych pierwszych instruktorów, którymi byli z reguły dawni kawalerzyści II RP, sposób prowadzenia jazdy konnej w oparciu o, przerobione na studenckie skrypty, regulaminy przedwojennej kawalerii. W czasie lekcji jazdy konnej wymagano od uczniów wojskowego zdyscyplinowania, odwagi        i dużej sprawności fizycznej a przede wszystkim drobiazgowej dbałości o konia co z góry selekcjonowało chętnych do tego trudnego sportu.
Harcerskie drużyny kawaleryjskie nawiązywały do tradycji konkretnych pułków jazdy, stając się miejscem, gdzie weterani mogli przekazywać swoje wspomnienia i nauki młodszym pokoleniom. Mundur tych drużyn upodabniał się coraz bardziej do przedwojennych mundurów ułańskich, zmieniono tylko guziki,   z niemile widzianym przez władze orłem w koronie, na guziki harcerskie z lilijką.
Oba te środowiska jeździeckie: studenckie i harcerskie, przechowały do lat dziewięćdziesiątych wiele elementów obyczajowości kawaleryjskiej, zwłaszcza ułańskie i kresowe piosenki śpiewane wieczorem przy ogniskach. Po odzyskaniu w 1989 r. pełnej niepodległości, wykształcona tam kadra kawalerii ochotniczej, mogła śmiało podjąć działalność przypominającą rodakom tę piękną część naszej historii.
Kawaleria ochotnicza przełomu wieków to ruch zdecydowanie oddolny, wypełniający lukę w systemie edukacji patriotycznej społeczeństwa, spowodowaną biernością władz państwowych. Rzecz charakterystyczna, że pierwszy udział kawalerii w centralnych uroczystościach państwowych, z okazji 80- lecia odzyskania niepodległości, zorganizowany został przez kawalerię ochotniczą, zaś główną trudnością nie było przygotowanie koni i jeźdźców, a pokonanie oporu urzędów państwowych przed tą nietypową akcją, zaś istniejący od czternastu lat w Wojsku Polskim szwadron kawalerii, zawdzięcza w dużej mierze swoje powstanie inicjatywie środowisk cywilnych zrzeszających ludzi, którym bliska jest polska tradycja narodowa. 
        Członkowie ochotniczych formacji kawaleryjskich to miłośnicy historii jazdy polskiej i jeździectwa       w wieku od lat kilkunastu do „ stu i więcej”. Sami kompletują mundury i rzędy kawaleryjskie co łączy się     z wieloma wyrzeczeniami, gdyż nie jest to tanie hobby. Wolne od nauki czy pracy chwile poświęcają nauce jazdy konnej wg regulaminów przedwojennej kawalerii. Oddziały zrzeszają nie tylko mężczyzn,  wśród młodszych członków, poważny procent stanowią dziewczęta.  
        Dla wszystkich wymarzonym celem jest udział w defiladzie kawaleryjskiej przed Grobem Nieznanego Żołnierza. A nie jest to cel łatwy do osiągnięcia, gdyż jak w poprzednich wiekach, pierwszym koniecznym elementem wyszkolenia jest wysoka umiejętność jazdy konnej. Nie ma smutniejszego widoku niż jeździec   w mundurze kawaleryjskim siedzący na koniu jak przysłowiowy „pies na płocie”. Starsi doświadczeniem członkowie oddziałów przekazują młodszym nie tylko wiedzę praktyczną lecz także wartości, jakimi kierowali się kawalerzyści polscy: honor, patriotyzm, obowiązkowość, umiejętność współdziałania, dbałość o konia. Szczególnie istotną jest zasada współdziałania, gdyż kawaleria to zespół gdzie błąd jednego jeźdźca może spowodować zniweczenie pracy całego oddziału- to zobowiązuje.
Działalność ochotniczej kawalerii nie zamyka się w hermetycznych klubach jeździeckich. Utrzymywane są żywe kontakty z weteranami kawalerii w kraju i za granicą. Wielką radością dla dawnych szwoleżerów, ułanów i strzelców konnych jest widok zwartego oddziału jazdy w barwach, w których służyli przed wojną   i  w czasie wojny. Udział szwadronów ochotniczych w uroczystościach o charakterze patriotycznym lub też kulturalno- rekreacyjnym, rozpowszechnia obraz i historię kawalerii w społeczeństwie. Zawody Militari organizowane od 20 lat w Poznaniu z okazji Święta 15 Pułku Ułanów Poznańskich, stały się już tradycyjną imprezą Wielkopolski i gromadzą rok rocznie wiele tysięcy widzów. 
Jaką rolę w dzisiejszych czasach może odegrać szkolenie jeździeckie  i kawaleryjskie w wychowaniu pro obronnym społeczeństwa, gdy koń w dużym stopniu utracił swe zastosowanie bojowe?
Wydaje się, że oprócz kształtowania sprawności fizycznej, wychowanie w duchu tradycji kawaleryjskiej ma wielkie znaczenie moralne. Wszak głównym kryzysem etyczno moralnym obronności Polski jest negatywne podejście większości młodych ludzi do munduru wojskowego i do własnej armii.     Jest to wynikiem czterdziestoletniej walki władz Polski Ludowej z polską tradycją narodową a szczególnie   z tradycją Wojska Polskiego , w której kawaleria zajmuje miejsce szczególne, jako element najbardziej kojarzący się ze zwycięstwami naszych przodków, z odzyskaniem niepodległości.            
Kawaleria polska i jej sztuka wojenna to ten element naszej historii, który podziwiali cudzoziemcy         i który często starali się naśladować. Z tej części naszych dziejów możemy być dumni i tę część powinniśmy jak najczęściej przywoływać przed oczy młodych ludzi oraz pozwolić im w niej uczestniczyć. O wiele łatwiej zainteresować młodzież historią własnego wojska w trakcie szkolenia kawaleryjskiego, w swobodnej pogawędce „o ułańskich przewagach pradziadów” w czasie stępa po zakończonych ćwiczeniach, niż kazać jej czytać niechętnie odbierane popularnonaukowe książki. 
         O atrakcyjności takiej formy edukacji historycznej i pro obronnej świadczy żywiołowy rozwój ochotniczych oddziałów kawaleryjskich w ostatnim 20- leciu. Jednocześnie jednak widoczne jest zbyt małe zrozumienie i pomoc, dla tej społecznej inicjatywy, ze strony wojska. A przecież lukę tę mógł by z powodzeniem wypełnić Szwadron Kawalerii WP pełniąc funkcję bazy szkoleniowej dla kawalerii ochotniczej z całej Polski. 
Połączenie atrakcyjnego i modnego sportu, jakim stało się jeździectwo, z najefektowniejszą częścią naszych dziejów- tradycją kawaleryjską, wydaje się znakomitym sposobem na przywrócenie społeczeństwu polskiemu dumy z własnej historii, a jest to bardzo ważne dla zachowania tożsamości narodowej w zjednoczonej Europie, gdzie szacunek dla własnego wojska i tradycji jest powszechnie obowiązującą normą. 

                                                                                                          rtm. Robert Woronowicz


BIBLIOGRAFIA:                                                                                                                                       1 Howard Michael „Wojna w dziejach Europy” Ossolineum Wrocław 1990, str. 24/26
2 Cichowski Jerzy, Szulczyński Andrzej „Husaria” Wydawnictwo MON 1981 str. 141/142
3 tamże, str. 161/162
4 tamże, str. 162

Moja Przygoda z końmi liczy sobie 34 lata a z kawalerią 21 lat. Zdiagnozowanie u mnie stwardnienia rozsianego i jego rozwój spowodowały ograniczenie w czynnym udziale w jeździe konnej i kawaleryjskiej. Z namowy mojego syna (trzykrotnego Mistrza Polski w Mistrzostwach Kawaleryjskich Polski MILITARI) postanowiłem prowadzić Blog. Pragnę umieścić w nim moje dawniejsze i obecne przemyślenia na temat kawalerii, jej szkolenia oraz wspomnienia z rozmów z moimi ghuru kawaleryjskimi - śp. gen. Michałem Gutowskim oraz Panem Pułkownikiem w st. spoczynku Henrykiem Sołtysikiem (oby żył wiecznie).