wtorek, 6 października 2015


Wiersze pana Remyego Van Ardena.

   Nie jest to tekst kawaleryjski ale historyczny. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku w towarzystwie mojej rodziny (siostry ojca) zaczął się pojawiać pan Remy Van Arden. Człowiek o bardzo interesujących losach życia. Informacje pochodzą od mojej rodziny, to co zapamiętali z opowieści Pana Remyego. Był to Polak, urodzony w Poznaniu, w XX-leciu międzywojennym. Przed II Wojną wyemigrował do Kanady. Nazwisko przyjął od nazwiska żony Holenderki. Brał udział w wojnie, jako pilot kanadyjskiego RAF-u. Przyjaźnił się z polskim pilotem, który zginął w akcji. Po wypadku lotniczym (może zestrzeleniu) walczył w szeregach II Korpusu gen. Andersa we Włoszech. Do Polski wrócił w latach siedemdziesiątych, ale potem wrócił do Kanady. Pewnego razu wyrecytował dwa swoje wiersze, napisane w latach pięćdziesiątych. Poprosiłem go aby mi je podyktował. Kartka z wierszami zaginęła wiele lat temu. Utwory te recytowałem kilka razy na imprezach studenckich w latach 1980/81. Mutacja, która pozwala mi zapamiętywać utwory wierszowane (np. piosenki, bez konieczności korzystania ze śpiewnika) spowodowała, że wiersze zostały w mojej głowie. Przypomniałem je sobie teraz i pomyślałem , że szkoda aby słuch o nich zaginął. Dla czytelnika młodego będą lekcją historii, może niezbyt zrozumiałą ale czytelnicy, którzy jak ja, przeżyli w państwie komunistycznym pół życia (lub więcej) przypomną sobie ten trudny a ciekawy czas.



Partia czuwa

Na płotach, placach, na masówkach
Podlane swadą i patosem
Błyszczą slogany i cytaty
Podlane gęsto wschodnim sosem,
Lecz jeden slogan wciąż i wszędzie
Na samo czoło się wysuwa,
Prosty i brzmiący jak memento,
Śpijcie spokojnie, Partia czuwa!”

Spiker w głośniku chrypi, charczy,
Grzmi nieustanną tyrad gamą:
Pokój, z pokojem, dla pokoju.
W kółko, bez sensu, wciąż to samo.
Jutrzenka, ojciec, słońce świata
Przyszłość i nam i wam wykuwa,
Tłumom wyjącym na komendę.
Wyjcie spokojnie, Partia czuwa!”

A gdy nastanie noc ponura,
Wolna od wieców i masówek,
Miasto struchlałe nasłuchuje
W ciszy warkotu ciężarówek.
I dreszcz raz po raz ciałem wstrząsa
i serce lęku mgłą zasnuwa,
Czy to już dziś, czy może jutro?
Drżyjcie spokojnie, Partia czuwa!”

A gdzieś pod ziemią
W dusznym lochu
Normalnym trybem noc się toczy,
Znów przesłuchanie setne z rzędu,
Znów setny z rzędu kułak w oczy.
A potem znów ta sama ręka
Papier z zeznaniem ci podsuwa
Podpisz!”, znów kułak drugi, trzeci.
Bijcie spokojnie, Partia czuwa !”

A gdzieś daleko w głębi tundry,
Gdzie tylko mróz po nocach budzi
W głębi baraków tłum milczący
Na wpół szkieletów, na wpół ludzi.
Szkorbut żre ciało aż do kości,
Cynga już serce, mózg zatruwa.
Slogan się tylko skrzy w ciemności:
Gnijcie spokojnie, Partia czuwa!”



Śrubka

Pewnego razu siedzę i czytam gazetę, wtem do głowy
Wpada mi wynalazek, mówię wam, epokowy.
Aż pomyśleć nie sposób, że dotąd nikt na świecie
Nie wpadł na to przede mną, dopiero ja pierwszy, wiecie.
A było to tak.

Pisało w londyńskim Daily Expresie,
Że towarzysz Iliczew, na moskiewskim kongresie,
Określając Stalina jako szkodliwą postać,
Rzekł na koniec swej mowy – ”pomniki mogą zostać”.

Więc ja to czytam, myślę i mimo woli popod
Tymi słowami widzę straszny sowiecki kłopot.
Od Kamczatki po Sopot, od Tuły do Szczecina,
Wszędzie, gdzie człowiek splunie, sterczy pomnik Stalina:
Z alabastru, granitu, gipsu, marmuru, miedzi,
A na każdym pomniku stoi, kuca czy siedzi
Z alabastru, żelaza, spiżu, lazuli lapis
Stalin a pod Stalinem na każdym cokole napis:
Naród Swemu Słoneczku”, „Geniuszowi – rodacy”,
Stalin ere pronius”, jak powiedział Horacy.
Od Kamczatki do Tuły, od Swierdłowska po Sopot,
Wszędzie pomnik szubrawca, strasznie drażliwy kłopot.

I nagle prosto z głowy – błysk tyle, że bez trzasku,
Olśniła mnie genialna prostota wynalazku.
Wszak radzieccy przywódcy, obojętnie który,
Mają taki sam wygląd i wymiary figury,
Z postury ich nie odróżnisz, pojedynczo czy w grupce,
Różnica tylko w głowie a więc głowa na śrubce.
Zastanówcie się, jaka przemyślność w tym bezcenna,
Ciało nie ważne, ważna głowa, głowa wymienna.

Stoi sobie na przykład pomnik szkodnika Stalina,
A więc w nocy przyjeżdża robociarska drużyna,
W rodzaju pogotowia, z własnym specjalnym wózkiem,
Z rozkładaną drabinką, z dużym kluczem francuskim,
Z oliwiarką i szprajcą, cały zabieg niewielki,
Odgwintowali śrubę, odłączyli uszczelki
Dopasowali mutrę, ot! cała maszyneria.
Skończyli, pojechali a na pomniku Beria.
Stoi Beria ten miesiąc, okazuje się zdrajca.
Nic nie szkodzi, przyjeżdża wózek, drabinka, szprajca,
Klucz francuski i dłuto, oliwiarka i mutra.
Beria stał tam do dzisiaj, Chruszczow stoi od jutra.
Naród Swemu Słoneczku” – za miesiąc lud się dowie,
Że Chruszczow drań, nie szkodzi przyjedzie pogotowie,
Zmienią głowę i będzie Trocki czy Woroszyłow,
Zinojew, Malinowski, kolega Minc, Szapiłow,
Tuchaczewski, Bucharin, Bela Kun czy Jahoda.
Ludzie, za każdym razem zmieniać pomniki szkoda,
Pomnik w mieście na skwerze najśliczniejsza ozdóbka,
Różnica tylko w głowie, wystarczy jedna śrubka.

Za taki wynalazek należy mi się, jak sądzę,
Nagroda, nie w pieniądzach, coś więcej niż pieniądze,
Odznaczenie bardziej zaszczytne i uroczyste –
Złoty Order Lenina. No tak, tak zaiste,
To byłoby właściwe, to byłoby dowcipne,
A ja i tak wiem z góry, gdzie ja go sobie przypnę.

środa, 16 września 2015




         LANCE POLSKIEJ KAWALERII PRZEŁOMU XX i XXI ww . (1993 r. – 2014 r.)


   Kawaleria polska ww. okresu to kawaleria ochotnicza oraz kawaleria Wojska Polskiego.
   Kawaleria ochotnicza (nazwa funkcjonująca powszechnie od 2006 r.) to formacje, które powstają spontanicznie od upadku reżimu komunistycznego w celu upowszechniania polskiej tradycji kawaleryjskiej okresu II RP. Członkowie tej kawalerii nie są żołnierzami, konie, wyposażenie             i mundury a nie rzadko i konie nabywają za własne pieniądze. Sami też pokrywają koszty szkolenia kawaleryjskiego.
   Kawaleria konna Wojska Polskiego to Szwadron Kawalerii WP zformowany latem 2000 r. pod naciskiem na MON społeczeństwa polskiego, po 52 latach od zlikwidowania kawalerii, jako osobnego rodzaju sił zbrojnych. Szwadron podlega obecnie pod Batalion Reprezentacyjny Wojska Polskiego i jest całkowicie finansowany przez MON.
   Kawaleria ochotnicza powstająca spontanicznie od 1989 r. początkowo nie występowała powszechnie z lancami. Głównym jej problemem było umundurowanie się oraz zdobycie rzędów kawaleryjskich. Lance, pomimo ich ważnej roli w obrazie kawalerii polskiej, nie były pierwszorzędnym elementem wyposażenia. Czasem zdarzały się oryginalne egzemplarze lanc francuskich wz. 1913 ale pełniły one na ogół rolę proporców identyfikujących poszczególne szwadrony przez prezentowanie proporczyków w barwach pułków, do których tradycji nawiązywały.
Brak dążności do wyposażania się w lance był spowodowany także tym, że wszyscy pragnęli utożsamiać się z oficerami kawalerii a w powszechnym błędnym pojęciu lanca
i oficer kawalerii nie łączyły się. W Poznaniu, gdzie środowisko 15 P.Uł. pierwsze rozpoczęło organizowanie zawodów kawaleryjskich, do końca XX w, nie umieszczano w programie władania lancą mimo, że szablą nie potrafił władać prawie nikt. W XXI w. początkowo próbowano wprowadzić władanie lancą pod nazwą konkursu żołnierskiego, do którego nikt się nie zgłaszał bo wszyscy startowali w konkursie oficerskim, gdzie obowiązywała jedynie szabla.
   Lanca pierwszy raz, jako broń obowiązująca wszystkich uczestników zawodów kawaleryjskich, zaistniała na I Kawaleryjskich Mistrzostwach Polski MILITARI 2001 w Starej Miłosnej.
Pierwszy oddział kawalerii ochotniczej zorganizowałem we wrześniu 1993 r. w Szkole Jazdy Konnej PaTaTaj w Kaniach Helenowskich przy wydatnej pomocy właściciela Szkoły Jacka J. Był to Szwadron Konnego Przysposobienia Wojskowego „Krakus” im. 1 Pułku Szwoleżerów JP. Szybko zdałem sobie sprawę, że lanca to bardzo ważny element tradycji polskiej kawalerii. Oryginalne lance były kolekcjonerską rzadkością, należało więc samemu zatroszczyć się o ich wytworzenie.

           Lanca nr 1 – lanca pruska (niemiecka) wz. 1848/1995.

           Korzystając z kontaktów z poszukiwaczami zabytków po armii II RP udało mi się pozyskać grot i tylec lancy pruskiej wz. 1848. W sklepie meblarskim w Warszawie udało mi się zamówić bukowe drzewca. Położony w sąsiedztwie SJK warsztat ślusarski wykonał wg. przedstawionego wzoru groty i tylce. Po osadzeniu ich na drzewcach otrzymaliśmy pierwsze lance. Były one dość ciężkie i słabo wyważone (cecha lanc niemieckich) z powodu zbyt ciężkich grotów w stosunku do tylców. W szyku konnym były wożone w tulei przymocowanej do strzemienia. Ciężar i słabe wyważenie spowodowały poszukiwanie innego wzoru.

           Lanca nr 2 – lanca francuska bambusowa wz. 1890/1997.

Kolega „poszukiwacz” Tomasz K. udostępnił mi jako wzór, grot bambusowej lancy francuskiej wz. 1890 oraz rysunek tylca. Postanowiłem ten typ lanc uznać za podstawowy typ lancy „Krakusów” tym bardziej, że nasz buńczuk „Krakusów” był osadzony na bambusowym drzewcu       i pokazywał zasadność takiego rozwiązania. Trudność sprawiło zidentyfikowanie rodzaju bambusa do tego wzoru lanc. Okazało się, że normalny bambus (cienkościenny) aby dać odpowiednią sztywność, przy lancy długości całkowitej ok. 285 cm musi być dużo grubszy niż średnica tulei grotu. Stwarzało to dodatkowe kłopoty przy osadzaniu grotu i tylca. Mimo tych trudności pierwszy komplet lanc bambusowych został wykonany i stanowił uzbrojenie sekcji pokazowej.
Dopiero dwa lata później dowiedziałem się, że lance bambusowe były wyrabiane                     z grubościennej odmiany bambusa zwanej tonkin. To właśnie z tonkinu były wytwarzane dawniej kijki narciarskie i wędki. Po odnalezieniu w Puławach firmy „Kokos”, która handlowała wyłącznie tonkinem w różnych wymiarach, problem materiału na drzewca przestał istnieć. Wyposażeni w takie lance krakusi wystąpili na tysiącleciu Węgier w 2000 r. Za pokaz musztry i pokaz władania lancą otrzymaliśmy główny puchar Tysiąclecia, jako ekipa najlepiej prezentująca swój charakter narodowy.
Lance bambusowe (tonkinowe) to chyba najlepszy rodzaj lancy do władania bojowego i na pokazach. Niewielki ciężar (ok. 1,3 kg) znakomity moment obrotowy i wygodna długość (ok. 285 cm) powodują, że szczególnie na zawodach są bronią niezastąpioną. W szyku konnym wożone są na pętli mocowanej do tylca. Niestety zbyt egzotyczny wygląd dyskwalifikuje lancę tonkinową, jako broń oddziału reprezentacyjnego polskiej kawalerii. W lance tego typu jest obecnie wyposażony ochotniczy szwadron 3 Pułku Szwoleżerów Mazowieckich. W II RP pułk ten stacjonował                 w Suwałkach. Daleko od stolicy, nie rzucający się w oczy został wyposażony w lance francuskie tonkinowe wz. 1890.
Lanca tonkinowa wymaga w trakcie wytwarzania sporego nakładu pracy podczas przygotowywania drzewca. Najlepszym obecnie specjalistą w tej dziedzinie jest plutonowy Bartosz B. ze Szwadronu Kawalerii WP.
Słabą stroną tej lancy jest mała odporność na zdeptanie przez konia. Tak właśnie zakończyła „życie” moja lanca wykonana jeszcze w krakusach, która służyła mi ok. 5 lat.

            Lanca nr 3 – lanca pruska wz. 1848/2001.

W październiku 2000 r. rozpocząłem szkolenie Szwadronu Kawalerii WP w Starej Miłosnej oraz ochotniczego szwadronu Stowarzyszenia Szwadron Jazdy RP w tym samym ośrodku. Za moją sugestią szwadron ochotniczy przyjął barwy 1 Pułku Szwoleżerów JP. Ponieważ szwadron miał często pełnić funkcje reprezentacyjne, zaistniał problem wyposażenia go w lance nie tonkinowe. Stworzyliśmy zmodernizowaną lancę pruską wz. 1848/ 2001. Kolega Karol T. Podarował szwadronowi drzewca do tychże, wykonane z olchy, klejone z czterech ćwiartek z otworem w środku o średnicy 1 cm. Powstało drzewce w formie grubościennej rury drewnianej o średnicy 3,2 cm,         o wiele lżejsze niż wykorzystywane jeszcze w krakusach drzewca pełne bukowe. Drzewca zostały pomalowane czarną farbą jachtową. Poprawiliśmy wyważenie lancy przez wydłużenie tulei tylca       i dospawanie uszka do pętli oraz dodanie mosiężnego pierścienia z uszkiem nad tylcem do mocowania pętli. Lance te do dziś służą w ochotniczym szwadronie. Są wykorzystywane zarówno   w wystąpieniach reprezentacyjnych jak i na zawodach kawaleryjskich. Słabym punktem lancy było nieprawidłowe osadzenie grotu na drzewcu. Warsztat, który wykonywał tę czynność, słabo orientujący się w temacie, nie wpuścił wąsów grotu w drzewce a jedynie zmniejszył średnicę drzewca do średnicy tulei grotu. Spowodowało to możliwość zaczepienia zbyt miękkiego pozornika   o końcówkę wąsów tym bardziej, że omawiany typ lancy nie posiada talerzyka ograniczającego głębokość wbicia lancy w cel.
W roku 2008 została wykonana jeszcze jedna modyfikacja omawianej lancy. Było to spowodowane zmniejszeniem się ilości dotychczas używanych lanc przez zniszczenie kilku w trakcie używania. Nowa modyfikacja polegała na zmianie drzewca na pełne jesionowe, zmniejszeniu średnicy drzewca i elementów metalowych do 3,00 cm (możliwość produkcji drzewc tylko takiej grubości) oraz wykonanie elementów metalowych ze stali nierdzewnej. Wąsy grotu zostały prawidłowo wpuszczone w drzewce.

Wersja poznańska lancy pruskiej wz. 1848/2000.

W lance te wyposażony jest Reprezentacyjny Oddział Ułanów Miasta Poznania w Barwach 15 Pułku Ułanów Poznańskich. Lanca ma długość całkowitą 295 cm. Żerdź (drzewce) drewniana o średnicy 28 mm, w kolorze brązowym. Grot stalowy długości 20 cm, w tym tuleja 7 cm, bez wąsów. Tylec stalowy długości 8 cm. Chwyt z oplotu sznurkowego długości 40 cm ,ograniczony pierścieniami mosiężnymi, górny pierścień 130 cm poniżej końcówki grotu. Temblak rzemienny wiązany na żerdzi w sposób niemiecki. Nie wiem, jak oni to robią, to trzeba samemu zobaczyć. Pętla (rzecz nie spotykana w lancach pruskich i niemieckich) mocowana dwoma pierścieniami mosiężnymi 15 cm       i 30 cm nad tylcem. Ułani poznańscy pod dowództwem rtm. KO Romana Kusza, używają tych lanc na wystąpieniach reprezentacyjnych i na zawodach kawaleryjskich z powodzeniem.

W roku 2000 został utworzony w naszej armii Szwadron Kawalerii WP. Jego powołanie zakończyło 52 letni okres nie istnienia kawalerii konnej w polskich siłach zbrojnych. Wraz z jego powstaniem wytworzyła się nowa sytuacja ekonomiczna produkcji lanc. Zapotrzebowanie szwadronu wojskowego i kawalerii ochotniczej na tę broń sprawiło, że opłacalnym stało się opracowanie produkcji lanc.

           Lanca nr 4 – lanca francuska metalowa wz. 1913/2001.

Potrzeba zaopatrzenia SKWP w lance zainspirowała kolegę śp. Marka Gajewskiego wieloletniego instruktora harcerskiego, sędziego PZJ, animatora ruchu kawalerii harcerskiej do uruchomienia we Wrocławiu produkcji repliki słynnej lancy francuskiej wz. 1913. Głównym problemem było uzyskanie mocno walcowanych rur stalowych, ciągniętych w stożek w części grotowej, na żerdzie lanc. Okazało się to niemożliwe przy potrzebie ilości lanc liczonej                     w dziesiątkach a nie w tysiącach, jak we Francji w przededniu pierwszej wojny światowej. Ta podstawowa trudność sprawiła, że wyprodukowana lanca była o ok. 0,6 kg cięższa od oryginału a część grotowa była wytworzona z rurki miedzianej o średnicy mniejszej niż część tylcowa. Miało to zastąpić niemożliwą do uzyskania rurę stalową ciągniętą w stożek. Grot okucia i tylec były identyczne z oryginałem, który nie był tak jednoznaczny, jak można by oczekiwać od broni używanej przez armię francuską. Podczas porównywania lancy p. Gajewskiego z oryginałami z Muzeum Wojska Polskiego okazało się, że oryginały różnią się między sobą szczególnie ilością i kształtem okuć.
Lanca wz. 1913/2001 została przyjęta na wyposażenie SKWP na wiosnę 2001 r. Szwadron otrzymał lance w „prezencie” od Stowarzyszenia Szwadron Jazdy RP. W trakcie ćwiczeń z lancą wyszła jeszcze jedna wada wynikająca z zastosowania innych materiałów w części grotowej niż oryginał. Przy uderzeniu w ziemię lub o postument pozornika miedziana rurka ulegała skrzywieniu. Prostowanie jej nigdy nie przywracało 100 % poprzedniego wyglądu. Pan Marek Gajewski               w międzyczasie z myślą o kawalerii ochotniczej rozpoczął produkcję odmiany swego wzoru lancy polegającą na możliwości rozkręcenia jej powyżej górnego okucia chwytu na dwie części. Ułatwiło to znacznie transport lanc w samochodach osobowych.

Lanca nr 5 – lanca francuska wz. 1913/2003.

Lanca ta powstała w lubelskim środowisku kawaleryjskim kultywującym tradycje 1 Pułku Ułanów Krechowieckich. Wyjazd do Chicago reprezentacji tej grupy spowodował konieczność wyposażenia jej w lance. Zadania tego podjął się kol. Bernard Szuszkiewicz, który wykonał tę lancę z rurki aluminiowej wzmocnionej drewnianym trzpieniem. Za wzór posłużyła oryginalna lanca francuska wz. 1913 z Muzeum w Krasnymstawie. Grot i tylec zostały wytoczone z aluminium. Chwyt ograniczony okuciami został obszyty skórą. Zrezygnowano z ciągnionej w stożek części grotowej. Długość, jak oryginału – 2970 mm, ciężar jedynie 2150 g (skutek zastosowania aluminium). Wadą lancy jest zbyt mały moment obrotowy (grot i tylec z aluminium) co powoduje wolne zachowywanie się lancy w trakcie wykonywania młyńców przy zmianie chwytu lancy lub przy wykonywaniu zasłon.

Lanca nr 6 – polska lanca wz. 2013.

Lanca wz. 1913/2001 służyła w SKWP jako jedyny wzór broni drzewcowej do końca 2013 r. Jej ilość (19 lanc po 13 latach) nie wystarczała do uzbrojenia wszystkich ułanów w szyku pododdziału reprezentacyjnego, gdzie wszyscy ułani z wyjątkiem dowódcy, pocztu proporcowego     i tębaczy są uzbrojeni w lance. Jak rozwiązano ten problem, opiszę w osobnym artykule.


czwartek, 28 maja 2015


NIEZWYKŁE SPOTKANIE
ze wspomnień gen. Michała Gutowskiego
spisane przez rtm. Roberta Woronowicza


Po zakończeniu działań wojennych i po powrocie z okupacji Niemiec w 1947 r. Generał zdecydował się na emigrację do Kanady. Jak wspominał, nie mógł patrzeć na Anglików po tym, jak potraktowali Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie. Generał opowiadał:

Po wylądowaniu w Kanadzie zapytano mnie, co umiem robić. Odpowiedziałem, że zabijać ludzi         i jeździć konno. Ponieważ nie było zapotrzebowania na pierwszy fach, wróciłem do jeździectwa jako trener w dziedzinie skoków. Sport jeździecki w Kanadzie stał na bardzo niskim poziomie. Przez szereg lat ciężkiej pracy wyrobiłem sobie markę dobrego trenera. Przed Olimpiadą w Meksyku         w 1968 r. zaproponowano mi objęcie funkcji trenera kanadyjskiej ekipy WKKW. Zgodziłem się, lecz postawiłem warunek, że do ujeżdżenia zatrudnią innego trenera, gdyż moją dziedziną były skoki         i kros. Przyjęto moje warunki i na trenera ujeżdżenia zatrudniono specjalistę z Niemiec. 

Już w czasie pierwszego spotkania zazgrzytało miedzy nami. Ujeżdżeniowiec zdziwił się ostentacyjnie (wiedząc, że jestem polskim oficerem), że nie nauczyłem się języka niemieckiego w obozie jenieckim. Zripostowałem, że z jeńcami rozmawialiśmy zawsze za pośrednictwem tłumaczy, gdyż nie było zwyczaju uczyć się ich języka. Po pierwszych spięciach i oświadczeniu Niemcowi, co myślę o jego zachowaniu, stosunki nasze normowały się, przeszły nawet na stopień szorstkiej przyjaźni. Okazało się, że Oppeln von Bronikowitz (takie nazwisko podawał Generał) w czasie wojny był niemieckim oficerem i walczył praktycznie na wszystkich frontach. Zapytałem, które walki były najcięższe i kto był najtrudniejszym przeciwnikiem.
- wojna w 1939 r. w Polsce i polska kawaleria, odpowiedział.
- a gdzie były najcięższe walki? spytałem.
- broniliśmy się w majątku żony Napoleona I (chodziło o Walewice, które w czasie Bitwy nad Bzurą zdobywała Wielkopolska Brygada Kawalerii). Polska kawaleria atakowała nas w nocy przez stawy. To byli zupełni szaleńcy. Ataki szły jeden za drugim. W końcu musieliśmy się wycofać.
- a duże mieliście straty? zapytałem.
- nie, około dwudziestu ludzi.
- nieprawda - powiedziałem - w zbiorowym grobie było 87 niemieckich żołnierzy, nie licząc jeńców    i rannych.
- skąd to wiesz? - spytał Niemiec.
- bo to ja ciebie atakowałem!

_________________________________________________________________________________

    Majątek w Walewicach był we wrześniu 1939 r. świadkiem równie niezwykłego spotkania.
Trwała Bitwa nad Bzurą. Dowodzony przez rotmistrza Gutowskiego pierwszy szwadron 17 Pułku Ułanów otrzymał rozkaz zaatakowania nocą, zajętego przez Niemców majątku w Walewicach od strony stawów rybnych. Mieli być wzmocnieni szwadronem z 15 Pułku Ułanów. Gdy poznaniacy nie dotarli na rubież wyjściową ataku, rotmistrz Gutowski rozpoczął wykonanie zadania tylko swoim szwadronem. Walka była bardzo ciężka. W jej czasie, wraz z czterema ułanami, zniszczyli granatami dwa stanowiska wrogich karabinów maszynowych. Po zdobyciu Walewic okazało się, że w walce  1 szwadron poniósł bardzo ciężkie straty Z czterech oficerów dwóch poległo, jeden był ciężko ranny a dowódca miał przestrzelony prawy bark. Z pośród podoficerów i ułanów 21 było rannych a 16 poległo.
  Po walce gen. Abraham, który przybył do Walewic, gratulował rotmistrzowi Gutowskiemu wykonania trudnego zadania. W tym momencie do rotmistrza podszedł mały chłopiec i pociągając  go za mundur powiedział "tatuś taki zakrwawiony". Był to jego syn. Okazało się, że żona dowódcy szwadronu, uchodząc przed najeźdźcą z dwojgiem małych dzieci do Warszawy, musiała zatrzymać się we dworze w Walewicach z powodu braku benzyny w samochodzie.
Tu zostali ogarnięci przez szybko poruszające się oddziały niemieckie.
W Walewicach zostali wyzwoleni przez swojego męża i ojca.


                                                      Słuchał, zapamiętał i spisał Robert Woronowicz















sobota, 31 stycznia 2015

Malowany Szwadron, wspomnienia Generała

Malowany szwadron.
Ze wspomnień gen. Michała Gutowskiego.
Spisane przez rtm. Roberta Woronowicza

Mniej więcej 10 lat temu podczas przeglądu koni w Szwadronie Kawalerii WP w Starej Miłosnej Generał Michał Gutowski wspomniał zdarzenie z maja 1939 r., które miało zakończenie po wojnie w Londynie. Wspomnienie Generała przytaczam z pamięci jako ciekawy obrazek z życia przedwojennej kawalerii. Generał opowiadał:

W maju 1939 r. 17 Pułk Ułanów Wielkopolskich, w którym służyłem nieprzerwanie od zakończenia nauki w CWK, miał otrzymać nowy, zgodny z przepisami sztandar. Wręczenia sztandaru miał dokonać Marszałek Śmigły-Rydz w czasie obchodów uroczystości 20-lecia Pułku.

Pełniłem wówczas funkcję dowódcy 1 szwadronu. Z powodu znakomitego wyglądu koni w moim pododdziale (dodatkowy owies od zaprzyjaźnionych ziemian wielkopolskich) mój szwadron został wyznaczony do powitania delegacji na dworcu w Lesznie. W trakcie tej uroczystości podszedł do mnie adiutant generała Regulskiego (inf. opow.) znajdującego się w grupie dostojników towarzyszących Marszałkowi. Oficer ów przekazał mi gratulacje od Generała za znakomity wygląd szwadronu. Zasalutowałem szablą trzykrotnie w podziękowaniu.

Następny raz spotkałem Generała już po wojnie w Londynie. Odwiedziłem go wówczas w jego skromnym mieszkaniu. Generał pogratulował mi szczęścia żołnierskiego w czasie mojej służby w 1 Dywizji Pancernej gen. Maczka. Jednak rzeczą która najbardziej utkwiła w jego pamięci był mój szwadron honorowy z uroczystości w maju 1939 r.

Wtedy wstałem i powiedziałem

- Panie Generale muszę się przyznać, że szwadron był malowany.

A było tak: gdy stanęliśmy z szefem szwadronu przed stojącym na przeglądzie pododdziałem, odezwałem się w te słowa:

- Józiu (do podoficerów, którzy niczym nie podpadli, mówiło się po imieniu) tak nie może być!

Pomimo wymiany koni z dużymi odmianami w innych szwadronach nie wyglądało to najlepiej. Wprawdzie wszystkie konie były kare, ale wyraźnie rzucały się w oczy różne małe odmiany. Tu strzałka, tam kwiatek, tu pęcina, tam skarpetka – to nie był „mój” szwadron honorowy.
Szef drapał się po głowie, nagle mówi:

- Panie Rotmistrzu pomalujemy je.
- Czyś ty zwariował?
- Panie Rotmistrzu, jak cyganie ukradną konia to tak go przemalują, że właściciel go nie pozna.
- Czego ci potrzeba i ile czasu?
- Panie Rotmistrzu, pięć złotych i dwie godziny.
- Dobrze. Pierwszy szereg ma mieć gwiazdkę i strzałkę, drugi tylko gwiazdkę, żadnych odmian na nogach Jak będzie gotowe, zamelduj.

Po dwóch godzinach wachmistrz melduje gotowość do przeglądu. Idziemy, patrzę – szwadron jak malowany (w rzeczywistości malowany) – odmiany zgodnie z moim rozkazem. Pytam szefa:

- Jak to zrobiłeś?

Szef pokazuje mi puszkę białej farby olejnej i czarną pastę do butów.

- I tak to było Panie Generale.


Zakończyłem opowieść. Generał wstał z fotela, wyjął z szafki butelkę koniaku przechowywaną na lepsze czasy, otworzył, nalał do kieliszków – Wypijmy za ten pański malowany szwadron – powiedział.

wtorek, 27 stycznia 2015

LANCA – BROŃ POLSKIEJ KAWALERII HISTORIA ORAZ PRAKTYCZNE UŻYCIE W WALCE


      W dniu 16 maja 1811 roku pod wsią Albuera w Hiszpanii stanęły naprzeciw siebie dwa korpusy: angielski marszałka Beresforda i francuski marszałka Soulta. Wczesnym rankiem brygada generała Colborna rozwijała się do walki na prawym skrzydle sprzymierzonych wojsk angielsko-hiszpańsko-portugalskich, gdy spadła na nią szarża Ułanów Nadwiślańskich. Pierwszy przyjął ją 3 pułk piechoty liniowej, the Buffs. Przyjął i zginął. Ten sam los spotkał następne pułki brygady: 48 (Northamptonshire) i 66 (Royal Berkshire). Na sześć sztandarów (trzy królewskie i trzy pułkowe) ułani zdobyli pięć. W ciągu całej kampanii hiszpańskiej armia francuska zdobyła osiem angielskich sztandarów, czyli zaledwie trzy własnymi rękami. Szarżując dalej, pułk (stan do boju 28 oficerów i 563 ułanów) uderzył na angielską baterię artylerii, zdobywając pięć dział. Przeciwko rozproszonym w walce ułanom marszałek Beresford rzucił 4 pułk dragonów, lecz został on w ciągu kilku minut rozniesiony na lancach, tracąc dwóch dowódców szwadronów (wzięci do niewoli).

                                                           Bitwa pod Albuerą

          Szarża pod Albuerą jest niemal nieznaną w Polsce, natomiast jej wpływ na taktykę jazdy był bez porównania większy. Cesarz Napoleon po bitwie pod Albuerą rozkazał przezbrojenie sześciu pułków dragonów na pułki lansjerów. Pułk Nadwiślański został rozwinięty do dwóch pułków (7 i 8). Pamiętając te oraz inne liczne cięgi z ręki Nadwiślańskich, natychmiast po objęciu naczelnego dowództwa wojsk brytyjskich Lord Wellington rozkazał zorganizować pułki ułańskie. Pułki te otrzymały mundury na wzór polski, a ich wyszkoleniem zajęli się polscy instruktorzy, zwolnieni z obozów jeńców w Anglii.1

Bronią, która zapewniła kawalerii polskiej tak znaczne sukcesy, była lanca. Ponieważ w omawianym okresie historycznym była ona bronią typowo polską, należy się jej szczególna uwaga.

W fachowym słownictwie bronioznawcy lanca to krótka broń drzewcowa – nie należy się sugerować określeniem „krótka”, gdyż jej długość na ogół przekraczała 2,5 m, czyli wysokość standardowego mieszkania w bloku.

       W broń o podobnych parametrach i funkcjach wyposażeni byli w średniowiecznej Francji stradioci (Stradioti), żołnierze najemni rekrutujący się z ludów znakomicie jeżdżących konno.

                                                                Stradioti

           W Polsce w XVI w. w rotach strzelczych pojawia się krótka broń drzewcowa zwana rohatyną. To protoplasta ułańskiej lancy. Długość rohatyny oscyluje w okolicach 2,5 m i ta długość będzie się utrzymywała z niewielkimi odstępstwami do końca historii lancy.

          Pojawienie się tej broni było spowodowane dwoma czynnikami:
- coraz rzadszym zastosowaniem pełnej zbroi płytowej
- taniością broni przy konieczności zwiększania liczebności jazdy.

          Pod koniec XVI w., gdy kształtowała się jazda narodowego autoramentu, jej średni komponent – kozacy (późniejsi pancerni) byli uzbrojeni w rohatyny. W Koronie broń ta zostaje zarzucona na ok. 70 lat, ale na Litwie w chorągwiach petyhorskich i tatarskich rohatyna jest stale obecna (wschodni przeciwnik w miękkiej lub kolczej zbroi, niski koszt w porównaniu z dobrą szablą). W roku 1676 cała średnia jazda w Koronie zostaje wyposażona w rohatyny (listy przypowiednie).

                                                    Pancerny (kozak, petyhorzec)

        W XVIII wieku w wojnie północnej, śląskiej i siedmioletniej na służbie saskiej, francuskiej i pruskiej pojawiają się chorągwie tatarskie werbowane w Rzeczpospolitej, których główną bronią jest rohatyna. W trakcie działań wojennych wykształca się technika władania tą bronią. Zwłaszcza wojna siedmioletnia była dla niej swoistym poligonem.

                                                            Tatar polski

         Pod wrażeniem sukcesów saskich ułanów (bo ta nazwa pojawia się coraz częściej, będąc pochodną tatarskiego nazwiska Ułan, częstego wśród dowodzących tatarskimi chorągwiami) podobne rodzaje kawalerii są formowane w 1743r. we Francji a w 1745 w Prusach.

     Pojawia się wówczas nazwa lanca, która w języku francuskim oznacza broń drzewcową jeźdźca – zarówno kopię rycerską (kopijniczą), jak i broń krótką drzewcową.
W słownictwie polskim występują równorzędnie nazwy rohatyna i dzida. W końcu XVIII w. pojawia się nazwa proporzec a nazwa kopia zostaje przypisana krótkiej broni drzewcowej wraz z wyposażeniem Kawalerii Narodowej w tę broń jako zaznaczenie pochodzenia wspomnianej formacji od husarii.

      Za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego powracające z saskiej służby chorągwie tatarskie stały się w Koronie zaczątkiem Kawalerii Narodowej. Dwie z powracających chorągwi, przydzielone do wojsk litewskich, utworzyły pierwsze w historii jazdy polskiej pułki straży przedniej. Nowo utworzona kawaleria polska została wyposażona w sprawdzoną w ostatnich wojnach krótką broń drzewcową o długości 287,5 cm w Kawalerii Narodowej i 258,8 cm w pułkach straży przedniej. W broń drzewcową uzbrojeni byli towarzysze, zaś pocztowi wyposażeni byli w broń sieczną, głównie pałasze.
W czasach rozbiorowych i po rozbiorach kawaleria wyposażona w lance (tak będziemy już określać tę broń) powstaje w armiach wszystkich zaborców. Tworzona jest głównie z dawnych obywateli Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

         Pierwszy polski pułk ułański powstaje w Legionach Polskich we Włoszech. Od tego czasu ułani stają się stałym elementem Legii Polskich poza granicami kraju. Ułani Legii Naddunajskiej biorą znaczący udział w bitwie pod Hohenlinden.

     Powstająca jazda Księstwa Warszawskiego, w okresie formowania, spontanicznie przyjmuje lance jako broń podstawową, co wprawdzie z niechęcią, ale zostaje zaaprobowane przez Francuzów, którym lanca (krótka pamięć o sukcesach polskich pod Hohenlinden) kojarzy się z kopią rycerską.

Od lewej: kopia husarska, rycerska, lanca, człowiek ok. 170 cm wzrostu

       Następna przełomowa data dla omawianej broni to 6 lipca 1809 – bitwa pod Wagram, po której Szwoleżerowie Gwardii zostają wyposażeni w lance. Ponoć w trakcie bitwy odebrali tę broń austriackim ułanom księcia Szwarcenberga. Dotychczasowe sukcesy lancy, traktowanej jako broń „dzikich sojuszników” stały się sukcesami broni Gwardii Cesarskiej co było niejako nobilitacją tej broni drzewcowej.

   Ostatecznym i zdecydowanym rozsławieniem lancy stały się walki Ułanów Nadwiślańskich na Półwyspie Iberyjskim. Hiszpańskie określenie „los infernos picadores” lub dosadne angielskie „them bloody sticks” świadczą dobitnie, jak groźną dla nieprzyjaciół była bronią.

   Przyjęcie lancy na uzbrojenie lekkiej kawalerii praktycznie wszystkich armii europejskich nie skutkowało jednak sukcesami tej broni w rękach innych niż polskie.

Czym spowodowane były sukcesy tej broni w rękach naszej kawalerii ?

      Historycy omawiający to zagadnienie nie potrafią zrozumieć jego specyfiki, ponieważ nie mieli okazji praktycznego użycia tej broni konno.

      Cechy lancy polskiej okresu napoleońskiego to:
- drzewce w kształcie wrzeciona;
- przesunięcie środka ciężkości w kierunku tylca, co daje większy zasięg;
- w konsekwencji, nie jest konieczne wydłużanie lancy (lance niemieckie i rosyjskie – złe wyważenie; lance tonkinowe angielskie i francuskie – krótkie i dobrze wyważone).


                                                   Lanca epoki napoleońskiej

  Moje doświadczenia ze szkolenia kawalerzystów w użyciu lancy na zawodach kawaleryjskich i pokazach oraz osobiste jej użycie na torze pozorników i w bitwach rekonstrukcyjnych (melee) doprowadziły do następujących wniosków:


         1. Podstawowym warunkiem sprawnego władania lancą jest wysoki poziom jazdy konnej. Niekoniecznie maneżowej ale raczej naturalnej, ta „iskra boża”, która tworzy prawdziwego jeźdźca. Ułan na koniu kieruje nim podświadomie, skupiając się na władaniu lancą, podobnie jak dobry kierowca, który prowadząc samochód, nie myśli o naciskaniu na pedały i o zmianie biegów. Sprzyja temu zżycie się z koniem od dziecka oraz dobór koni, które znają i rozumieją się ze swoimi jeźdźcami.

Polska kawaleria nie była tak liczna jak np. francuska czy rosyjska, więc łatwiej było znaleźć odpowiednich kandydatów na dobrych kawalerzystów. Inne też było podejście ideowe do walki – rola korpusu oficerskiego. Wielkie masy kawalerii obniżały średni poziom wyszkolenia. Kawaleria francuska w wielkich masach szarżowała kłusem bo nie mogła utrzymać szyku w galopie. W Rosji szkoły kawalerii powstały dopiero po pobycie kawalerii rosyjskiej w Paryżu w 1814 r., tj. po kontaktach ze szkołami kawaleryjskimi w Saumur i Wersalu.

Lanca w rękach nie dość wyszkolonego jeźdźca tylko mu przeszkadza – patrz bitwa pod Wagram i odebranie lanc ułanom austriackim.

        2. Władanie lancą jest prostsze i skuteczniejsze niż władanie szablą lub pałaszem (jeżeli spełniony jest warunek pierwszy). Aby przerąbać się skutecznie przez gruby mundur i oporządzenie, trzeba być znakomitym „rębaczem” (znów warunek pierwszy). Nie jest to możliwe do osiągnięcia dla wszystkich kawalerzystów, gdyż do tej sztuki konieczna jest owa „iskra boża” i długotrwałe, wieloletnie ćwiczenia.

Lanca przewyższa szablę i pałasz zasięgiem i zadaje skuteczniejsze rany – rany kłute, głębokie, szczególnie groźne przy lancy z grotem szerokim „liściastym” stosowanym do drugiej połowy XIX w. Swego czasu zaprosiłem na trening do zawodów kawaleryjskich kolegę ułana nadwiślańskiego z epoki napoleońskiej uzbrojonego w dawny typ lancy z szerokim, tnącym grotem. Trening trwał krótko, gdyż worki – pozorniki znoszące wiele ataków lancami XX-wiecznymi (groty kłujące) wytrzymały jedynie jeden przejazd z lancą napoleońską.

Stąd kawalerię Księstwa Warszawskiego składającą się z dobrych jeźdźców łatwiej było wyposażyć w lance, niż uczyć ich „na szybko” walki szablą i pałaszem.

Z tego powodu zmienia się wyposażenie w lance korpusów osobowych. Gdy w Kawalerii Narodowej towarzysze są uzbrojeni w lance (kopie) a pocztowi w broń sieczną, to w jeździe wojen napoleońskich lanca staje się bronią szeregowych a szabla oficerów. Oficerowie polscy, jako lepiej wyszkoleni w fechtunku, byli bezpieczni wobec słabo wyszkolonych lansjerów wojsk przeciwnych.

Lanca była przede wszystkim bronią ofensywną, odpowiadającą charakterowi walki konnej preferowanej przez polską jazdę od przełomu XVI i XVII ww. W trakcie melee (walka na krótkim dystansie), w walce z dobrym fechmistrzem uzbrojonym w szablę, lansjer był w gorszym położeniu, ale takich mistrzów szabli było niewielu wśród przeciwników.

      3. Regulamin władania lancą to tylko wstęp do prawdziwego bojowego jej użycia. Praktyka czyni mistrza. Cięcia grotem, zasłony krzyżem i wiele innych nieregulaminowych elementów użycia lancy było przekazywanych „świeżym” kawalerzystom na ćwiczeniach poza zajęciami regulaminowymi. Szczególnie użycie „bezpiecznej” ćwiczebnej lancy w trakcie rekonstrukcji bitew pierwszej połowy XIX w. unaocznia człowiekowi, jak straszną bronią była lanca. Rekonstrukcje Wiosny Ludów na Węgrzech, podczas których w wielkim melee walczy ze sobą 70 – 80 kawalerzystów dają okazję wykorzystania doświadczeń przodków i w pełni potwierdzają ich skuteczność.
Władanie lancą konno można obejrzeć na portalu YouTube, wpisując temat „Krakus –lanca”.

    Brak spełnienia powyższych warunków u ułanów i lansjerów obcych armii spowodował zubożenie bojowego użycia lancy. Zrezygnowano z grotów liściastych, ograniczając się tylko do kłucia, gdyż fechtunek lancą okazał się za trudny. Poza tym lance takie były tańsze.

Lansjer angielski

      Próbowano także wydłużać lance, co jeszcze bardziej ograniczało władanie nimi. Lanca drewniana rosyjska miała ok. 330 cm długości a niemiecka stalowa 320 cm.

Ułan niemiecki

     W Polsce, ostatnie przewagi ułanów walczących wg polskiej szkoły lancy miały miejsce w 1831 r. w trakcie wojny polsko-rosyjskiej po Powstaniu Listopadowym.

    W wojnach napoleońskich ostatnie użycie tej broni w polskich rękach to udział Szwadronu Elby w bitwie pod Waterloo. Obok naszych szwoleżerów ze słynnego szwadronu Jerzmanowskiego wystąpił tam 2 pułk czerwonych lansjerów – „les lansjers rouges” z Holandii i Westfalii. To właśnie oni zostali przedstawieni na panoramie bitwy znajdującej się współcześnie w miejsowości, pod którą odbyła się słynna bitwa. Jednak w filmie „Bitwa pod Waterloo” z 1970r. umieszczono naszych kawalerzystów. Scena, gdy wykłuwają lancami szkocki pułk gwardii konnej Scots Greys, powinna być znana wszystkim polskim kawalerzystom.

     Renesans przeżyła lanca w polskich rękach w czasie wojny o niepodległość w latach 1918 – 1921. Były to jednak lance obce, nie dające takich możliwości, jak lance polskie sprzed stu lat. Poza tym jedynie w wojnie z Rosją Sowiecką, w której manewrująca w szyku konnym kawaleria była istotnym elementem bojowym, lanca miała okazję zaznaczyć swoją rolę. Dlatego też w II RP stała się ona stałą pozycją uzbrojenia polskiej jazdy. Szkoląc kawalerzystów, zakładano, że jeździec na koniu swobodnie posługujący się trzymetrowym „drągiem” będzie lepiej wyszkolony od tego, który tej sztuki nie posiadł. Wprawdzie nikt nie zakładał (zwłaszcza pod koniec lat 30-tych) użycia lancy w przyszłej wojnie, jednak jej obraz w rękach szwoleżerów, ułanów i strzelców konnych przypominał społeczeństwu o naszych przewagach w historycznych bojach.

Kawaleria polska

Zgodnie z przypuszczeniami, lance nie były wykorzystane bojowo w trakcie Kampanii Wrześniowej. Pozostawiono je na wozach taborowych, gdyż kawaleria polska walczyła głównie pieszo, wykorzystując konie do przemieszczania się. Używano ich natomiast do oznakowania miejsca stacjonowania dowództw różnych szczebli pododdziałów kawaleryjskich.

       Warszawska Brygada (późniejsza dywizja) Kawalerii Ludowego Wojska Polskiego nie była wyposażona w lance. Dopiero po odzyskaniu pełnej niepodległości w 1989r. ta tradycyjna polska broń wróciła do Wojska Polskiego jako uzbrojenie reprezentacyjne Szwadronu Kawalerii WP. Szwadron, powstały w 2000r. jako kontynuator tradycji polskiej jazdy, otrzymał lance w 2001 roku. Były to kopie lanc francuskich wz. 1913, jednak wykonywane w niewielkiej ilości nie były w stanie dorównać oryginałom wykonywanym na potrzeby najliczniejszej armii w Europie. Zarówno ciężar, jak i odporność na zgięcia dalekie były od oczekiwań.

Kawaleria ochotnicza w XXI wieku

   W 2013 roku stanęła przed Dowództwem Garnizonu Warszawa konieczność wyposażenia SKWP w nowe lance, gdyż dotychczasowych kopii lancy francuskiej wz. 1913 zostało jedynie 19 szt. Zaprojektowałem wówczas polską lancę wz. 2013, która po wyprodukowaniu i dostarczeniu do Szwadronu w lutym 2014 r. w liczbie 50 sztuk stała się pierwszą polską lancą na wyposażeniu polskiej kawalerii od 1830 roku. Szerzej i dokładniej o tej lancy napiszę w kolejnym artykule o lancach.

Szwadron Kawalerii Wojska Polskiego

     W końcu Wojsko Polskie posiada pododdział kawalerii reprezentacyjnej, w którym wszyscy ułani (jak przed wojną) wyposażeni są w tę charakterystyczną dla Polaków broń. Szwadron, nad którym powiewa chmura proporczyków przypomina nam przedwojenny Szwadron Przyboczny Prezydenta II RP.

      Gdyby tylko umundurować dzisiejszy Szwadron w ułanki nawiązujące do tych z lat 20-tych i zmienić jego nazwę na Szwadron Przyboczny Prezydenta RP, osiągnęlibyśmy pełną kontynuację polskich tradycji kawaleryjskich.

rtm. Robert WORONOWICZ

Przypis:

1. P. A. Szudek, W służbie Marsa. Tom I, Warszawa-Londyn 2002, s. 122 i n.

Niniejszy tekst stanowi uzupełnioną i zaktualizowaną wersję wykładu, jaki miałem przyjemność wygłosić na międzynarodowej konferencji w Muzeum Wojska Polskiego w roku poprzedzającym 200-lecie bitwy pod Albuerą.