Konno zacząłem jeździć w 1981 roku. Nauka jazdy konnej zaczynała się od nauki dwóch podstawowych chodów: stępa i kłusa. W nauce chodziło o to, aby jak najszybciej opanować kłus anglezowany, który w obecnej jeździe konnej jest podstawowym chodem do pokonywania dużych odległości.
Był to okres, kiedy w kinie i telewizji było dużo filmów o XVII-wiecznej Jeździe Polskiej. Pan Jerzy Hoffman, reżyser filmu ,,Potop”, w czasie kłusa nie pozwalał aktorom anglezować. Twierdził, że jazda Polska z XVII wieku nie anglezowała (i słusznie). Druga część ,,Potopu” zaczyna się od sceny, kiedy Kmicic ze wzgórza obserwuje kolumnę wojsk zbuntowanych przeciwko hetmanowi Radziwiłłowi, kawalerzyści jadący w kolumnie widziani z góry od przodu faktycznie nie anglezowali, ale gdy pojawił się oddział obserwowanych z tyłu, kiedy jeźdźcy nie wiedzieli, że są w obiektywie kamery, jechali kłusem anglezowanym. Po prostu we współczesnych siodłach, jak człowiek zna kłus anglezowany, trudno mu nie anglezować. Kłus ćwiczebny, wygodny jest tylko na koniach, które mają bardzo miękkiego i niewybijającego kłusa. Jadąc kłusem ćwiczebnym przez dłuższy czas, człowiek samoistnie zaczyna anglezować.
Kłus anglezowany jest dzisiaj podstawowym chodem obok stępa podczas pokonywania dużych odległości. XX-wieczne regulaminy kawaleryjskie również traktują kłus anglezowany jako podstawowy chód przy pokonywaniu dużych odległości. Nawet na filmach o bardzo dawnych czasach (amerykański serial Wikingowie - VIII wiek naszej ery): jeźdźcy w dawnej Anglii, wojownicy króla Etelreda jeżdżą kłusem anglezowanym, duży błąd.
W internecie nie znajdziesz informacji, od kiedy na koniach zaczęto anglezować. Istnieje informacja co to jest kłus anglezowany, ale nie ma informacji, od kiedy to się zaczęło. Tymczasem pierwsze siodło w którym można wygodnie i sprawnie anglezować zostało skonstruowane na przełomie XVIII i XIX wieku.
Do tego czasu na koniach jeżdżono przede wszystkim stępem i galopem. Chodzi przy tym o galop bardzo wolny i spokojny ,,przez nóżkę'', chód bardzo wygodny dla jeźdźca. Kłusem poruszały się konie tylko dwa, trzy kroki przy przejściu ze stępa do galopu. Wszystkie siodła od końca XIX wieku zostają przystosowane do kłusa anglezowanego, który wcześniej nie był stosowany.
Konie dobrze kłusujące (w Europie Wschodniej zwane rysakami, rysią nazywano kłus) były stosowane przede wszystkim w zaprzęgach, gdzie spokojny kłus dużo lepjej sprawdzał się w uprzęży zaprzęgowej niż galop. Kłus anglezowany stał się do końca XIX wieku tak popularny, że już w dzisiejszych czasach nikt nie pamięta, jak były skonstruowane wcześniejsze siodła (XVIII-wieczne i wcześniejsze).
Siodła wcześniejsze różnią się od współczesnych niewielką zmianą w konstrukcji terlicy. Zaczep puśliska (tzw. maszynka) we współczesnych siodłach znajduje się bardzo blisko przedniego łęku, a czasem jest z nim styczny. Siodła wcześniejsze mają zaczep puśliska odległy od przedniego łęku o około 5cm. Ta wydawałoby się niewielka różnica w umieszczeniu zaczepu puśliska miała tak zasadniczy wpływ na równowagę jeźdźca, że zmieniła całkowicie sposób jazdy konnej. Współcześni historycy jazdy konnej nie potrafią tego ocenić, ponieważ żaden z nich nie miał okazji siedzieć w dawnym siodle, bo takie spotykamy tyko w muzeach. Nawet w książce-skrypcie Pana Ryszarda Wagnera pt. ,,Wpływ szkół jeździeckich na budowę rzędu końskiego w Polsce” wydanej przez SGGW w 1982 roku znajduje się opis siodła angielskiego z przełomu XVIII-XIX wieku, ale piszący nie potrafił stwierdzić, że było to pierwsze siodło, na którym można było anglezować, i że w ciągu stu lat jego konstrukcja zupełnie zmieniła sposób jazdy konnej.
Konstrukcja dawnych siodeł (XIX wieku i wcześniejsze) wynikała z naturalnego rozwoju budowy rzędu jeździeckiego. Podkład na grzbiet konia, który będziemy nazywać czaprakiem, był mocowany do grzbietu konia za pomocą powęzu (obergurtu), który samoistnie osiadał w najgłębszym miejscu grzbietu konia, czyli tuż za kłębem. Strzemiona połączone jednym długim puśliskiem, przewieszone przez grzbiet konia osiadały w tym samym co powęz miejscu. W dzisiejszych czasach takie strzemiona połączone dwoma puśliskami nazywamy strzemionami cygańskimi.
Osobiście stosowałem takie rozwiązanie, gdy w czasie rajdu jechałem na koniu z bardzo rozbitym kłębem (na skutek złego siodłania). Stąd pierwotne położenie strzemion i puślisk pokrywało się z położeniem powęzu, a w miarę rozwoju sztywnej terlicy siodła - z położeniem popręgu. Puśliska były mocowane do otworów w ławkach terlicy lub do metalowych uch wypadających w tym samym miejscu, tzn. pokrywających się z położeniem popręgu.
Niestety nie znalazłem nigdzie, informacji kto i dlaczego umieścił zaczep puśliska tuż przy przednim łęku. Zmieniło to zupełnie sylwetkę i równowagę jeźdźca na obowiązujący do dzisiaj sposób jazdy konnej. Ciekawostką jest, że dawny sposób umieszczenia puślisk i strzemion był o wiele bardziej wygodny przy strzelaniu z łuku. Może dlatego nikt w dawnych czasach nie poszukiwał innych rozwiązań w konstrukcji siodła. Dopiero zarzucenie łuku jako podstawowego środka walki z konia na dużą odległość (XVII-XVIII w.) spowodowało poszukiwanie innych rozwiązań przy użyciu na koniu broni palnej. Czyli jak zwykle w jeździectwie użycie konia do walki powodowało największe zmiany w konstrukcji siodła oraz w sposobie jazdy konnej.
Anglezowanie
nie przyjeło się na całym świecie jednocześnie. Najwcześniej ten "nowy
sposób" jazdy kłusem przyjął się w Europie. Ostatnim miejscem w Europie, w którym anglezowanie się nie przyjeło, była kozaczyzna. Siodło kozackie było ostatnim
siodłem wojskowym skonstruowanym tak jak siodła XVIII-wieczne i wcześniejsze.
Kozacy używali tych siodeł jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym w Armii
Radzieckiej (patrz film ,,Cichy Don”). W państwach arabskich na Dalekim Wschodzie, gdzie jeżdżono w siodłach tradycyjnych, nie można było w nich anglezować,
ruch anglezowania musiał być minimalny. Tradycyjne siodła amerykańskie - kulbaki
kowbojskie wywodzące się z siodeł hiszpańskich o wysokim stromym tylnym łęku -
nie pozwalały anglezować. Oglądając amerykańskie filmy (westerny) z lat 40-50,
możemy obserwować dawny sposób jeżdżenia konno tzn. tylko stępem i galopem, a
jeżeli kłusem to kłusem ćwiczebnym. Polecam tu trylogię Johna Forda o kawalerii
Amerykańskiej ,"Ford Apache" ,"Nosiła żółtą wstążkę" ,"
Rijo Grande", oraz serial z 1959 r. ,, Rawhide”. W latach 70-80 tak
przemontowano w siodłach kowbojskich zaczep puśliska, że anglezowanie stało się
możliwe, obniżono również tylny łęk. Jednak po roku 2000 staranni twórcy
westernów powrócili do dawnych, tradycyjnych siodeł i unikają anglezowania na
swoich filmach. Pod koniec ubiegłego wieku i na początku obecnego stulecia,
największym problemem twórców filmów historycznych jest absoluty brak
odpowiednio wyszkolonych koni i jeźdźców. Aby można było tworzyć filmy przedstawiające
wiek XIX i wcześniejsze, aby nie wpadać w pułapkę anachronizmów (anglezowanie w
wiekach XIX i wcześniejszy nie istniało), konieczne jest posiadanie odpowiednio
wyszkolonych koni i jeźdźców. Widać to w filmach i serialach amerykańskich
("Wikingowie", Westerny z lat 80-90), gdy konie przechodzą z galopu do
kłusa albo ze stępa do kłusa, jeźdźcy automatycznie zaczynają anglezować (podanglezowywać),
zamiast jechać kłusem ćwiczebnym, zaś konie nie potrafią wolniutko (przez nóżkę)
galopować. W dzisiejszych czasach mało który ośrodek jeździecki potrafi
wyszkolić konie i jeźdźców w wolniutkim, spokojnym galopie, co było podstawową
umiejętnością koni i jeźdźców w wiekach XIX i wcześniejszych (patrz serial
amerykański ,,Rawhide”, gdy anglezowanie w Ameryce jeszcze nie istniało).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz