poniedziałek, 10 grudnia 2018


Somosierra 1808 - 2018
na podstawie dostępnych dokumentów, książek, osobistego doświadczenie i własnych przemyśleń.



    


Somosierra
30.11.1808 r.
210 lat temu, 30 listopada 1808 roku, miała miejsce "szarża w wąwozie Somosierry", jedno ze słynniejszych dokonań polskiej jazdy.


Jest ona stawiana na równi z takimi zwycięstwami jak Kircholm, Kłuszyn, Wiedeń czy Komarów. Przez ostatnie ponad 200 lat, dokonano wielu analiz szarży, dzięki którym dowiedzieliśmy się o jej podstawowych warunkach. Oto one:

Hiszpanie

12 tys. żołnierzy z Armii Andaluzji pod dowództwem gen. don Benito San Juan.
3 tys. w Sepulveda
3 tys. milicji andaluzyjskiej na przełęczy Somosierra.
Reszta za przełęczą w Robregordo.
16 dział, na przełęczy 5, dwie baterie po dwa działa na wąskiej drodze, 7 armat w pierwszej baterii osłoniętej parapetem ziemnym. Rozmieszczenie armat zostało ustalone przez archeologów hiszpańskich dopiero w XXI wieku.

Francuzi

Cesarz z gwardią i korpusem Victora (ok. 40000 ludzi). W składzie gwardii Pułk Szwoleżerów Gwardii (ok. 1000 żołnierzy)

Teren

– góry Sierra Guadarrama.
Przełęcz Somosierra – główna droga pocztowa (zadbana, dobra) Burgos – Madryt. Droga wyłożona płytami skalnymi, stąd oblodzona o tej porze roku, odgrodzona od pobocza murkami kamiennymi zatrzymującymi spadające kamienie i chroniącymi powozy od spadnięcia w dół. Szeroka na dwa działa sześciofuntowe, czarnoprochowe, odprzodowe.
Dolina Somosierra – cieśnina, defile – to nie jest wąwóz.
Zdjęcie satelitarne. Dolina Somosierry, pomiędzy autostradą Burgos - Madryt a lokalną drogą (szeroka biała linia). Dnem doliny płynie potok Pena del Chorro (ciemna linia). Między nim a autostradą biegła droga pocztowa, którą szarżowali szwoleżerowie.

Dystans szarży

– 2500 m.

Różnica poziomów

– 300 m Venta de Juanilla 1150 m – Somosierra 1443 m.

Pora roku

– 30 listopada, po deszczowym dniu i nocy (patrz Tatry).

Warunki atmosferyczne

– gęsta mgła, dym czarnoprochowy.

Czas szarży


– ok. godz. 11.00.

Czas trwania


– 3 – 5 min.

Przed szarżą:

- atak – rozpoznanie półszwadronu szaserów gwardii;

- kłopot z własną artylerią z powodu ciasnoty (2 z 6 lekkich dział);

- atak dwóch pułków piechoty – bez powodzenia.

Ilość szarżujących


– 216 (księga kontroli), nie 125 lub 140, plus 1 szwadron w drugim rzucie razem 450 kawalerzystów.

Rozstawienie armat


– znane dopiero od ok. 15 lat.

Przebieg szarży

– możliwa tylko po drodze, w kolumnie czwórkami. Podobno tylko polska jazda, posiadająca konie „kute na ostro” mogła wykonać to zadanie.
Trzeci szwadron pod dowództwem (w zastępstwie Ignacego Stokowskiego) szefa 2 szwadronu Jana Hipolita Kozietulskiego (przypadek).
1 bateria – dwie salwy.
2, 3, 4 – jedna salwa z powodu zaskoczenia, braku czasu (armaty odprzodowe) i braku okopania.
Tyko kilkunastu szwoleżerów pod dowództwem ppor. Andrzeja Niegolewskiego zdobywa chwilowo samą przełęcz.
Napoleon, słysząc postępy szarży (nie widząc, bo nic nie było widać), rzuca do akcji 2 plutony osobistej eskorty szwoleżerów pod dowództwem szefa 1 szwadronu Tomasza Łubieńskiego i  szaserów gwardii, a następnie resztę 1 szwadronu szwoleżerów.
Następnie na przełęcz docierają francuscy woltyżerowie z 96 pułku piechoty liniowej, którzy zabezpieczają zdobycze kawalerzystów.
Następnie dowódca kawalerii gwardii marszałek Bessieres po dotarciu na przełęcz rzuca do pościgu 1, 2 i 4 szwadrony pułku szwoleżerów.

Straty


- 23 szwoleżerów w tym 3 oficerów i 14 szeregowych szwoleżerów z 3 szwadronu.


Efekt.

Zdobyta została „niezdobyta” pozycja, 16 armat, otworzona droga na Madryt.

W rozsypkę poszedł cały blisko 10 tysięczny korpus hiszpański don Benito San Juana. Około 3 tyś. Hiszpanów dostało się do niewoli, w tym niemal wszyscy dowódcy pułków i batalionów broniących Somosierry.

Do dziś


nie wiadomo, jaki był rozkaz Cesarza – czy pierwsza bateria, czy całość.


"Nigdy przed tem, ani nigdy po tem..."


   Uważny czytelnik dowie się, że rozstawienie hiszpańskich armat znane jest dopiero od 15 - 20 lat, kiedy archeolodzy hiszpańscy odkryli, jak to wyglądało naprawdę. Do tego czasu wiedziano, że armat było 16 w czterech bateriach. Początkowo przyjęto prosty rachunek: 16 armat podzielone na cztery baterie, czyli na baterię przypadało cztery działa. Dział było na pewno 16, bo zaraz po szarży zgromadzono je na przełęczy, aby nie tarasowały drogi, nikt nie zastanawiał się, jak były rozstawione. Armia spieszyła się na Madryt, a Somosierra była szczególnym, ale krótkim i niewielkim zdarzeniem dla całej armii francuskiej. To było wydarzenie ważne dla Polaków. Dopiero pod koniec XX w. ktoś zastanowił się, ile armat ładowanych odprzodowo mogło się zmieścić na drodze pocztowej, na której mogły się mijać dwa powozy. Działo odprzodowe wymaga od obsługi  poruszania się swobodnie wokół niego. Większość czynności ładowania odbywa się od przodu armaty, a w czasie strzału kanonierzy powinni znajdować się za działem. Okazało się, że na drodze mogą stać jedynie dwa działa, jeżeli mają być sprawnie obsługiwane. Szczególnie baterie druga i trzecia stojące na drodze idącej trawersem po stromym zboczu nie mogły liczyć więcej. Obraz Wojciecha Kossaka pokazuje baterię złożoną z trzech armat wypełniających całą szerokość drogi, do tego stopnia, że środkowe działo nie ma kół, a laweta trzyma się w powietrzu chyba siłą woli obsługi.
Wojciech Kossak "Somosierra". Mistrzowi Wojciechowi udało się zmieścić na drodze 3 armaty ale dla środkowej nie starczyło miejsca dla kół a i tak nie ma możliwości sprawnego ich obsługiwania. W Wikipedii upierają się przy czterech działach na baterię.


Poniższy rysunek pokazuje pierwszą baterię, która sprawiła najwięcej kłopotu armii napoleońskiej. Armaty nie stały wprawdzie w jednym szeregu, lecz w dwóch, wykorzystując ukształtowanie terenu. Szczegółowe rozstawienie armat pokazuje mapa pola bitwy. Pierwsza bateria odparła atak szaserów gwardii i powstrzymywała skutecznie 96 Pułk Piechoty. To te armaty zdołały zatrzymać po pierwszej salwie szwoleżerów, a nawet oddać drugą salwę bo zatrzymanie szwadronu dało czas na ponowne załadownie dział. Pierwsza bateria jako jedyna była chroniona rowem i parapetem ziemnym.













 Mapa pokazująca, jak były rozstawione armaty wg hiszpańskich archeologów.







Pozostałe działa nie brały udziału w początkowej fazie starcia z powodu słabej widoczności spowodowanej mgłą i dymem prochowym. Szczególnie dym z czarnego prochu nie jest poważnie traktowany przez współczesnego czytelnika. Poniższe zdjęcia pokazują, ile dymu powstaje podczas wystrzału małej armatki przywiezionej na rekonstrukcję przez polskich kanonierów. Rekonstrukcja miała miejsce we wrześniu przy ładnej pogodzie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę porę roku szarży i pogodę (30 listopada, mgła) oraz fakt, że działa pierwszej baterii strzelały do szaserów i piechoty, dolina musiała być wypełniona dymem. Do tego należy doliczyć dym z muszkietów czarnoprochowych milicji andaluzyjskiej, która w ilości 3000 ludzi obsadzała dolinę i od początku brała udział w walce.




 Mała armatka, dwie takie obsługiwane przez polskich kanonierów tworzyły pierwszą baterię. Stąd nietypowe stroje obsługi.

 Wyobraźcie sobie ilość dymu przy salwie oddanej przez siedem armat o dużo większym wagomiarze.


 Dym z muszkietów piechoty. W dolinie było 3000 milicji andaluzyjskiej, przed naszą szarżą prowadzili oni skuteczną walkę z piechotą francuską. W czasie szarży co  najmniej 1000 żołnierzy strzelało z karabinów czarnoprochowych do szwoleżerów. Ciekawe co widzieli.



Z powyższego opisu wynika, że pozycja pierwszej baterii była jednocześnie granicą widoczności zarówno dla obrońców, jak i atakujących. Baterie 2 i 3, dwudziałowe, stojące na drodze idącej trawersem po stromym zboczu miały czas na oddanie tylko jednej salwy, gdy obsługa zobaczyła wyłaniających się z dymu i mgły szwoleżerów. Baterie stały w odległości 700 m, koń w wyciągniętym galopie porusza się z szybkością ok. 500 m na minutę. Nie było możliwe ponowne załadowanie armat.
Zwraca uwagę niewielki, jak na taką szarżę, poziom strat, 17 szwoleżerów na 216 szarżujących z 3 szwadronu. Głównymi ofiarami walki kawalerii były oczywiście konie. Hiszpańscy muszkieterzy celowali przede wszystkim w zwierzęta, bo były one największym celem, również armaty wycelowane były w piersi wierzchowców. Wszak wyeliminowanie wierzchowca było równe z wyłączeniem z walki jeźdźca. Nie ma żadnych zapisków na temat strat koni. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę, że do ostatniej baterii dojechało kilkunastu szwoleżerów z końca kolumny z por. Niegolewskim na czele, który dołączył ze swoim plutonem już w czasie trwania szarży, to zorientujemy się, że podczas szarży odpadło prawie 200 koni. Większość były to zwierzęta kontuzjowane lub ranne, ale to one stanowiły główne ofiary ataku.
Na zmniejszenie strat miał również wpływ warunków atmosferycznych na wilgotność czarnego  prochu używanego przez milicję andaluzyjską oraz sprawność strzelecka samej formacji. Związek z niskimi stratami miało również umundurowanie szarżujących. Nie były to „mundury wielkie”, które widzimy na obrazach przedstawiających szarżę. Były to mundury w wersji podróżnej. Pokrowce na czapkach, rabaty zapięte na krzyż, zrolowane płaszcze przewieszone przez pierś lub założone przez kawalerzystów. Było to powodem zmniejszonej skuteczności strzałów oddawanych przez słabo wyszkoloną milicję andaluzyjską. Kula wystrzelona przy użyciu zawilgoconego prochu nie miała dość energii, aby przebić gruby sukienny mundur zapięty połami na krzyż i do tego założony lub zrolowany płaszcz. Powodowała kontuzje, zrzucenia z konia, złamania żeber, ale nie zabijała. Efekt podobny do trafienia ze współczesnej broni w tułów chroniony kamizelką kuloodporną.
                Osobną sprawą jest rzeczywisty obraz miejsca szarży. Uczestnicy zdarzenia niewiele mogli powiedzieć. Porucznik Niegolewski, który dotarł na samą przełęcz, indagowany o warunki geograficzne ataku odpowiedział krótko – „nie miałem czasu podziwiać landszaftów”. Zainteresowani tematem przyjęli jako podstawową wersję Wojciecha Kossaka, który odwiedził Hiszpanię i miejsce szarży. Namalował on wiele obrazów o Somosierze, miedzy innym wykonał szkice do panoramy tej bitwy. Według tych szkiców Andrzej Wajda pokazał ten epizod w filmie „Popioły”. Tym czasem obrazy Pana Wojciecha (mojego ulubionego malarza kawalerii) mają niewiele wspólnego z prawdziwą doliną Somosierry. Po prostu prawdziwa dolina ni jak nie pasowała artyście do panoramy. Na horyzoncie jednego ze szkiców widać rzeczoną dolinę, ale bardzo daleko. Dziś bardzo trudno powiedzieć, jak wyglądała droga, po której jechali szwoleżerowie. W drugiej połowie XX w. wybudowano autostradę Burgos – Madryt. Przebiega ona powyżej interesującej nas drogi pocztowej. W trakcie budowy tony ziemi i skał zostały zrzucone na zbocze, którym przebiegała. Na zdjęciach doliny wykonanych w czasie rekonstrukcji w 2008 r. oraz na zdjęciu satelitarnym, można sobie wyobrazić prawdopodobny przebieg trasy szarży. Z analizy obrazów, których autorzy malowali szarżę wynika, że na obrazie Januarego Suchodolskiego, a zwłaszcza na jego prawej stronie, gdzie 3 szwadron porusza się drogą biegnącą trawersem skalistego zbocza, przebiega ona w sposób podobny do tego z 1808 r.
Znalezione obrazy dla zapytania somosierra obraz
January Suchodolski, "Somosierra". Dowódca pułku (na siwym koniu w centralnej części obrazu) w rzeczywistości nie brał udziału w szarży.


 Z kolei obraz Piotra Michałowskiego znakomicie pokazuje widoczność w czasie bitwy, jedynie majaczący we mgle masyw górski po lewej ręce szarżujących sugeruje, że to wąwóz w rodzaju Wąwozu Kraków w Polskich Tatrach.
Znalezione obrazy dla zapytania somosierra obraz
 Piotr Michłowski

 W rzeczywistości dolina ma szerokość kilkaset metrów i po lewej ręce atakujących szwoleżerów była wolna przestrzeń. Najlepiej pokazuje dolinę Somosierry obraz Louisa Lejeune` a. Brak jednak na nim przełęczy, która była o 300 m wyżej niż początek doliny. Z tego obrazu wynika, że droga i przełęcz są na jednej wysokości.
 Louis Lejeune

                Z powyższej analizy najsłynniejszych obrazów przedstawiających „szarżę w wąwozie  Somosierra” wynika, że najdalszym od przedstawienia rzeczywistego  miejsca szarży jest Wojciech Kossak. Przez wiele lat krążyły legendy o studiach malarza na miejscu bitwy i uległ im nawet Mistrz Wajda.  Dopiero udział w rekonstrukcji na 200-lecie szarży pozwolił na rewizję tych poglądów.
                Rekonstrukcja 2008 r. nie odbywała się na drodze na prawym zboczu doliny bo tej drogi, jak pisałem powyżej, już nie ma. Prawe zbocze doliny uległo całkowitej zmianie. Atakowaliśmy dnem doliny, jedynie na trzy baterie armat. Czwarta się nie mieściła z powodu dużej stromizny końca doliny, która uniemożliwiała dotarcie na samą przełęcz. Nie mieliśmy również do dyspozycji kamiennej drogi, lecz jechaliśmy po bardzo zmiennym, trudnym podłożu. Całe szczęście Hiszpanie dali swoje konie przyzwyczajone do takiego gruntu. Po zdobyciu każdej baterii czekaliśmy na sygnał, że możemy atakować dalej. Z racji licznej publiczności zdarzenie nie mogło trwać 5 min, aby widzowie mieli, co oglądać. Było fajnie, co widać na zdjęciach zebranych przez Grześka Odolczyka, uczestnika szarży.

 Autostrada Burgos - Madryt. Za nią widoczna dolina Somosierry. Strome zbocze, po którym biegła droga pocztowa niewidoczne. Widoczne dno doliny i droga lokalna.


 Dolina widziana z przełęczy Somosierra. Poniżej autostrady zbocze przez które szła interesująca nas droga.





 Wlot do doliny widziany z nad brzegu strumienia Pena del Chorro.

 Rekonstrukcja 2008 r. Wlot do doliny widziany przez gotowych do szarży szwoleżerów. Nad czapką w pokrowcu prawego szwoleżera widoczne zbocze, po którym szła szarża.
 



Szwoleżerowie w obozie przed szarżą.



 Pierwsza czwórka.




 Gwardia francuska.



 Gwardia hiszpańska.



 Piechota z Polski robi za Francuzów.

 Obozowisko rekonstruktorów.


 Wewnątrz obozu.


 Początek rekonstrukcji. Piechota stoi u wlotu do doliny na resztkach drogi pocztowej, mniej więcej w miejscu pierwszej baterii. Powyżej widać autostradę.

 Zmienne podłoże w dolinie.

 Pierwsza bateria się broni.

Francuscy szaserzy atakują pierwszą baterię. 

"Już francuska jazda cofa się w nieładzie..."

"A wtem Napoleon na Polaków skinął..."


 "Skoczył Kozietulski (Dymek i Woronowicz), jazdę w czwórki zwinął ..."



 Druga bateria się broni.

 Druga bateria obsadzona przez Hiszpanów. Wszystkie baterie były chronione krzyżakami z drągów, żeby kawaleria w ferworze walki nie stratowała kanonierów.

 Szwoleżerowie atakują w dym salwy. Na czele, na karym koniu autor.

 Druga bateria wzięta.


 Atak na trzecią baterię. Za szwoleżerami francuska kawaleria.

 Walka z kanonierami trzeciej baterii.

 Piechota zajmuje zdobytą trzecią baterię. To już koniec doliny, na czwartą baterię już nie było miejsca.


 Hiszpanie się poddają !

 Zakończenie bitwy.

 Szwoleżerowie eskortują Cesarza po bitwie.


 Schronisko dla pielgrzymów (z epoki) na przełęczy Somosierra.

 Pamiątkowa tablica na ścianie schroniska.








































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































































 





















































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz