poniedziałek, 24 kwietnia 2017


Dziękuję ci koniu


Na początku kwietnia w Muzeum Łowiectwa i Jeździectwa w Łazienkach Królewskich                      w Warszawie otworzono wystawę "Dziękuję ci koniu". Wystawę przygotowała Pani Hanna Łysakowska starszy kustosz i kierowniczka działu hipologii w Muzeum.






Wystawa będzie otwarta do 3 września tego roku. Wszystkich zainteresowanych końmi i ich losem przy ludziach zachęcam do jej odwiedzenia. Do wystawy dołączony jest katalog-książka. Zawiera on wspomnienia o koniach, które już odeszły lub opisy starych koni wciąż żyjących zamieszczone przez ludzi-koniarzy, którzy są lub byli z nimi związani.



W książce- katalogu znalazło się też miejsce dla mojej Dumki (26 lat), najsłynniejszego (według mnie) kawaleryjskiego konia przełomu wieków. Ponieważ zapewne nie wszyscy będą mogli odwiedzić wystawę zamieszczam poniżej  tekst o Dumce, który się tam ukazał. Prezentuję także zdjęcia Dumeczki w większej ilości niż można było umieścić w katalogu.



Dumka

            Urodziła się w styczniu 1991 r. Gniada klacz z kwiatkiem na czole (162 cm w kłębie w wieku 5 lat). Jej ojcem był Dolman – ogier rasy wielkopolskiej ze stada ogierów w Łącku, a matką klacz Kaskada (wlkp.), której właścicielkami były panie Magda i Ania D. Kaskada była ujeżdżana pod okiem rotmistrza Jacobsona wg szkoły Jamesa Filisa. Potrafiła wykonywać pewne elementy              z Hiszpańskiej Wyższej Szkoły Jazdy. Przed urodzeniem Dumki stała w stajni Stowarzyszenia Jeździeckiego „Szarża” w Kaniach Helenowskich pod Warszawą. Na skutek nieszczęśliwego wypadku Kaskada przestała nadawać się do pracy ujeżdżeniowej. Właścicielki zdecydowały się pokryć klacz stojącym wówczas czasowo w stajni ogierem Dolmanem. Po urodzeniu Dumka przez  6 miesięcy wychowywała się przy matce, a potem dwa lata spędziła ze źrebakami w stadninie               w Kozienicach. Po powrocie do stajni macierzystej właścicielka Ania D. zaczęła uczyć Dumkę wszystkiego co młody koń wiedzieć i umieć powinien oraz zaczęła ją przygotowywać do pracy ujeżdżeniowej. Pomagały jej w tym instruktorki SJ „Szarża” Dorota, Agnieszka i Joanna. W tym czasie prowadziłem w sąsiednim ośrodku jeździeckim, Szkole Jazdy Konnej „Pa Ta Taj”, szwadron Konnego Przysposobienia Wojskowego „Krakus”. Jesienią 1996 r. Dorota pomagająca w pracy            z Dumką poinformowała mnie, że Ania szuka chętnego do kupienia klaczy. Według niej, koń mający wówczas sześć lat nie wykazywał predyspozycji do stania się następcą swej matki w sztuce wyższego ujeżdżenia (faktycznie, w kłusie ćwiczebnym nie było łatwo). W styczniu 1997 r. konia kupił za moją namową mój przyjaciel Jarema Wierzchowski, który chciał zostać kawalerzystą ochotnikiem. Pracowałem wówczas jako kierownik SJK „Pa Ta Taj”. Zobowiązałem zajmować się Dumką i uczyć Jaremę sztuki kawaleryjskiej.
            Koń był znakomicie ujeżdżony, ufny i okazał się znakomitym materiałem na konia kawaleryjskiego. Już w kwietniu tego roku wystartowaliśmy na zwodach kawaleryjskich podczas Dni Ułana w Poznaniu, zajmując czwarte miejsce. Tu okazało się, że Dumka nie wchodzi z otwartej przestrzeni do dwukonnej przyczepki (do dużych ciężarówek wchodziła bez problemu). Pokazała się wówczas jej zaleta – nie atakowania ludzi w czasie załadunku i nie uciekała. Po prostu koń stał w miejscu jak wmurowany. W tej sytuacji koledzy kawalerzyści zwyczajnie „wnieśli” klacz do bukmana.
            W czerwcu 1998 r. Jarema zginął w wypadku samochodowym. W miesiąc później skontaktowała się ze mną jego mama – pani Julia Wierzchowska, lekarz weterynarii, specjalistka od koni, która przekazała mi Dumkę jako spadek po przyjacielu.
            Posiadanie własnego konia odmienia życie człowieka. To nie tylko przyjemność, ale także wielka odpowiedzialność. Na Dumce oprócz mnie jeździły tyko dwie bliskie mi osoby. Raz w związku z wyjazdem zdecydowałem się powierzyć konia „przyjacielowi”, co skończyło się dwumiesięcznym leczeniem konia.
            Do momentu otrzymania Dumki miałem do czynienia jedynie z końmi tatersalowymi, dopiero obcowanie codziennie z koniem, który ma bliską styczność jedynie z trzema osobami pokazało, jak rozwija się wzajemna znajomość i zaufanie.
            Pewnego razu na rajdzie kawaleryjskim prowadziłem oddział drogą w wysokopiennym lesie. Przesiane promienie słoneczne nie poprawiały widoczności. Szliśmy kłusem. Po obu stronach duktu zobaczyłem rozpiętą stalową siatkę o dużych oczkach do ochrony upraw leśnych. Po podjechaniu bliżej okazało się, że część siatki leży na drodze. Zatrzymałem grupę lecz Dumka przednią nogą weszła w zagrzebany w podłożu brzeg siatki. Jedno z oczek zacisnęło się na prawej przedniej pęcinie konia. Natychmiast zeskoczyłem na ziemię. Klacz stała w miejscu głośno oddychając, przednią nogę zaplątaną w siatkę trzymała lekko podniesioną przed sobą. Czekała aż ją uwolnię. Drut na tyle zacisnął się na pęcinie, że potrzebna była pomoc jeszcze jednego kawalerzysty. Przez cały czas koń stał w miejscu, czekając na oswobodzenie. Tylko głośne sapanie mówiło o jego zdenerwowaniu. Wielokrotnie na rajdach kawaleryjskich Dumka dawała przykład wielkiego zaufania do moich decyzji o wyborze drogi, czasem trudnej a czasem niebezpiecznej, gdy nie było innego wyjścia.
            Szczególną zaletą Dumki było znakomite zachowanie się na torach lancy i szabli. Na treningach zawsze dostawała nagrodę, jeżeli spokojnie przejechała tor pozorników, niezależnie od mojej skuteczności. Na zawodach w Kalwarii Zebrzydowskiej (2003 r.), gdy podjeżdżałem                      z meldunkiem do komisji sędziowskiej siedzącej w połowie toru broni białej, klacz aż „buzowała”, wiedząc, że na zakończenie dostanie marchewkę. Komisja, widząc zdenerwowanego konia, ucieszyła się, sądząc, że wyniesie mnie podobnie jak przedstawiciela gospodarzy, który startował przede mną. Na rozbuchanym rumaku dojechałem do celowników startowych. W momencie przekroczenia linii startu opanował ją całkowity spokój, co pozwoliło nam wygrać konkurs.
            Wzajemne zaufanie i zdecydowanie powodowało, że Dumka znakomicie sprawdzała się jako koń dowodzący pododdziałem kawalerii. Nie tylko w terenie czy na rajdzie, ale również na defiladach w centrum Warszawy lub innych miast. Odważnie szła przed siebie, sprawnie prowadząc za sobą konie pododdziału, które widząc śmiało idącego przewodnika, chętnie za nim podążały. Dowodziła pierwszą po wojnie defiladą z udziałem kawalerii konnej w Święto Niepodległości 11 listopada 1998 r. Poprzednia taka defilada miała miejsce w Stolicy w 1938 r., czyli 60 lat wcześniej. Na tę uroczystość Dumka prowadziła Szwadron Krakusów z Torów Wyścigów Konnych na Służewcu na Plac im. Marszałka Piłsudskiego przez Warszawę. Szliśmy przez całe miasto sami. Gdzieś zagubiła się obiecana eskorta policji. Dojeżdżając do skrzyżowania ze światłami, podnosiłem w górę rękę. Niezależnie od koloru świateł samochody zatrzymywały się, a Dumka z powagą prowadziła szwadron.
            Dumka służyła jako koń oficerski od 1998 r. do 2007 r. w kawalerii ochotniczej, a w latach 2007 – 2009 w Szwadronie Kawalerii Wojska Polskiego. Od 2000 r. do 2009 r. pomagała mi w szkoleniu tego pododdziału, powstałego po 53 latach od chwili likwidacji kawalerii w naszej armii w roku 1947. Brała udział w wielu zawodach i pokazach kawaleryjskich na terenie całej Polski. Dwa razy była Mistrzynią Polski (wraz z moim synem) a raz Wicemistrzynią w Kawaleryjskich Mistrzostwach Polski MILITARI. Z czynną służbą w kawalerii pożegnała się, pomagając mi ustawiać kawalerię na planie filmu Jerzego Hoffmana „Bitwa Warszawska”. Od czasu kręcenia „Potopu” pierwszy raz zgromadzono na planie filmu ponad 300 koni. Wszystkimi rządziła Dumka.
            Dzisiaj Dumka ma 25 lat i przebywa na zasłużonej emeryturze w Starej Miłosnej. Chodzi pod siodłem 3 – 4 razy w tygodniu. Cały czas bierze udział w szkoleniu kawalerii ochotniczej i uważa przypadkowe znalezienie się nie na czele pododdziału a w środku szyku za straszną zniewagę.


          Maj, 2016 r.                                                                      rtm. Robert Woronowicz


Zdjęcia Dumki z lat 1998 - 2017


11 listopada 1998 r. Pierwsze Św. Niepodległości z udziałem kawalerii od 1938 r.

3 maja 2007 r.
Szarża na lotnisku w Glinniku 2003 r.

Postój na rajdzie pod Komarów, sierpień 2004 r.

2005 r. Dumka z moim Krzyśkiem jadą po I miejsce na Mistrzostwach Polski MILITARI

3 maja 2007 r. Ogród Saski

Zima 2008 r. Warszawa

Szarża - Wilanów 2004 r.

3 maja 2007 Ogród Saski

Szkolenie Kawalerii Ochotniczej 2015 r. Stara Miłosna

Przed Panem Prezydentem, 15 sierpnia 2007 r.

Zima 2015 r. Stara Miłosna

3 maja 2007 r. Ogród Saski

Posiwiała Dumeczka, luty 2017 r. Stara Miłosna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz