Malowany
szwadron.
Ze wspomnień gen.
Michała Gutowskiego.
Spisane przez rtm.
Roberta Woronowicza
Mniej więcej 10 lat temu
podczas przeglądu koni w Szwadronie Kawalerii WP w Starej Miłosnej
Generał Michał Gutowski wspomniał zdarzenie z maja 1939 r., które
miało zakończenie po wojnie w Londynie. Wspomnienie Generała
przytaczam z pamięci jako ciekawy obrazek z życia przedwojennej
kawalerii. Generał opowiadał:
W maju 1939 r. 17 Pułk
Ułanów Wielkopolskich, w którym służyłem nieprzerwanie od
zakończenia nauki w CWK, miał otrzymać nowy, zgodny z przepisami
sztandar. Wręczenia sztandaru miał dokonać Marszałek Śmigły-Rydz
w czasie obchodów uroczystości 20-lecia Pułku.
Pełniłem wówczas
funkcję dowódcy 1 szwadronu. Z powodu znakomitego wyglądu koni w
moim pododdziale (dodatkowy owies od zaprzyjaźnionych ziemian
wielkopolskich) mój szwadron został wyznaczony do powitania
delegacji na dworcu w Lesznie. W trakcie tej uroczystości podszedł
do mnie adiutant generała Regulskiego (inf. opow.) znajdującego się
w grupie dostojników towarzyszących Marszałkowi. Oficer ów
przekazał mi gratulacje od Generała za znakomity wygląd szwadronu.
Zasalutowałem szablą trzykrotnie w podziękowaniu.
Następny raz spotkałem
Generała już po wojnie w Londynie. Odwiedziłem go wówczas w jego
skromnym mieszkaniu. Generał pogratulował mi szczęścia
żołnierskiego w czasie mojej służby w 1 Dywizji Pancernej gen.
Maczka. Jednak rzeczą która najbardziej utkwiła w jego pamięci
był mój szwadron honorowy z uroczystości w maju 1939 r.
Wtedy wstałem i
powiedziałem
- Panie Generale muszę
się przyznać, że szwadron był malowany.
A było tak: gdy
stanęliśmy z szefem szwadronu przed stojącym na przeglądzie
pododdziałem, odezwałem się w te słowa:
- Józiu (do
podoficerów, którzy niczym nie podpadli, mówiło się po imieniu)
tak nie może być!
Pomimo wymiany koni z
dużymi odmianami w innych szwadronach nie wyglądało to najlepiej.
Wprawdzie wszystkie konie były kare, ale wyraźnie rzucały się w
oczy różne małe odmiany. Tu strzałka, tam kwiatek, tu pęcina,
tam skarpetka – to nie był „mój” szwadron honorowy.
Szef drapał się po
głowie, nagle mówi:
- Panie Rotmistrzu
pomalujemy je.
- Czyś ty zwariował?
- Panie Rotmistrzu,
jak cyganie ukradną konia to tak go przemalują, że właściciel
go nie pozna.
- Czego ci potrzeba i
ile czasu?
- Panie Rotmistrzu,
pięć złotych i dwie godziny.
- Dobrze. Pierwszy
szereg ma mieć gwiazdkę i strzałkę, drugi tylko gwiazdkę,
żadnych odmian na nogach Jak będzie gotowe, zamelduj.
Po dwóch godzinach
wachmistrz melduje gotowość do przeglądu. Idziemy, patrzę –
szwadron jak malowany (w rzeczywistości malowany) – odmiany
zgodnie z moim rozkazem. Pytam szefa:
- Jak to zrobiłeś?
Szef pokazuje mi puszkę
białej farby olejnej i czarną pastę do butów.
- I tak to było
Panie Generale.
Zakończyłem opowieść.
Generał wstał z fotela, wyjął z szafki butelkę koniaku
przechowywaną na lepsze czasy, otworzył, nalał do kieliszków –
Wypijmy za ten pański malowany szwadron – powiedział.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz